Noc...
Rozowowlosa kunoichi z wioski Liscia dwie godziny temu oddala sie w slodkiem
objecia Morfeusza, pana snu... O dziwo zasnela spokojnie, rozmyslajac o
minionym dniu... W tym samym czasie po pokoju w ktorym spala rozlegl trzask
otwierajacego zamka od drzwi, ktos delikatnie przekrecal klucz w zamku. Po
chwili drzwi powoli sie uchylily, jednak to nie obudzilo spiacej dziewczyny...
Wysoki chlopak widzac brak reakcji ze strony Sakury, smialym jednak cichym
krokiem wszedl do pokoju, zamykajac za soba drzwi, przez jego ramie byly
przerzucone dwa snieznobiale reczniki, jeden wiekszy a drugi mniejszy i ciuchy
nalezace do Haruno, poloz je na krzesle obok sciany, i juz mial wyjsc gdy
dziewczyna niespokojnie odwrocila sie w jego strone, jednak dalej spala...
Kruczowlosy nie mogl sie powstrzymac, wzial ow krzeslo i powoli zaczal z nim
podchodzic do jej lozka i gdy je postawil przysiadl na nim kolo jej lozka,
nastepnie jak zaczarowany wpatrywal sie w nia. Jego twarz byla bardzo blisko
jej, czul jej cieply oddech na swojej twarzy. Ponownie zaczal zblizac swoja
twarz blizej jej, jednak po chwili opanowal sie i oddalil lekko, jednak nie
przestawal jej obserwowac... Usiadl na krzesle na ktorym polozyl chwile
wczesniej reczniki, i swoim zimnym wzrokiem patrzyl jak spi... Wydawalo mu sie
ze sni jej sie cos milego, bo umiechala sie przez sen. Ten piekny usmiech
rozpromienial jej twarz, nawet noca, nawet gdy jej oczy byly zamkniete... Nie
wiedzal czemu, ale lubil jej usmiech, byl taki... taki... radosny i szczery...
Nie wiedzial ile czasu spedzil w pokoju, jednak wiedzial ze dosc sporo... Wstal
z krzesla na ktorym siedzial i skierowal sie w strone drzwi, na jego
nieszczescie nadepnal na deske ktora niesfornie zaskrzypiala, co nie za bardzo
spodobalo sie spiacej kunoichi... Na jej twarzy powstal wyraz zniesmaczenia a
potem jej powieki zaczely sie pomalu otwierac, widzac tu Uchiha jak szybko
tylko mogl wyszedl z jej pokoju. Gdy otworzyla oczy, instyktownie popatrzyla w
strone drzwi, drzwi ktore sie wlasnie zamykaly... ujrzala tylko i wylacznie
cien... Jednak nie wiedziala do kogo moze on nalezec... Zaspana usiadla na
lozku i przetarla dlonmi twarzy, sciagac przy tym samym pare spiochow z oczu.
Rozejrzaka sie po pokoju... nic sie nie zmienilo, procz tego, ze kolo jej lozka
bylo krzeslo ktorego wczesniej tu nie bylo, co ja zdziwiolo... Na ow krzesle
dojrzala
swoje ciuchy, ktore byly czyste, plus dwa reczniki, roznej wielkosci. Nie
wiedziala ktora jest godzina, jednak w tym pokoju nie bylo zadnego zegarka aby
to sprawdzic, ale czula ze sa juz godziny poranne. Wziela ubrania i reczniki,
po czym skierowala sie do lazienki. Fakt, jej czystosc ja odstraszala, jednak
jeszcze bardziej odstarszal ja, jej wlasny zapach... Gdy weszla do lazienki,
jak zwykle ledwo palaca
sie
zarowka oswietlila pomieszczenie, dziewczyna delikatnie zrzucila z siebie
ciuchy ktore nalezaly do Karin i juz chciala wejsc pod prysznic, gdy sobie
przypomniala, co bylo gdy odkrecila wode w umywalce, dla pewnosci aby nie byc
jeszcze bardziej brudnym, odkrecila kurek z ciepla woda, zanim weszla do kabiny
prysznicowej... Widzac co zaczelo z wyplywac z bateri, ulzylo jej ze
postanowila wpierw sprawdzic wode, ktora byla jeszcze gorsza, niz wtedy gdy
odkrecila kurek w umywalce... Czekala chyba dobre pietnascie minut az woda
zmieni swoja barwe, gdy wreszcie sie doczekala tego momentu, bez wahania weszla
wreszcie pod prysznic, jednak przez cala kompiel obawiala sie zeby czasami
brudna woda znowu nie powrocila... Wiec jak najszybciej oplukala sie pod goraca
woda, aby przez przypadek nie byc brudna od blota. Nastepnie owinela sie w duzy
recznik, a mokre wlosy obwiazala w mniejszy. Po czym wydarla swoje mokre cialo
i narzucila na siebie, swoje czyste ubranie i wyszla z lazienki. W pokoju jak
zwykle nikogo nie bylo, po raz kolejny usiadla na swoim lozku, pograzajac sie w
nudzie...
~~**~~
Kilka
minut wczesniej gdy Sasuke zobaczyl jak oczy kunoichi sie otwieraja, postanowil
ulotnic sie z jej pokoju, nie chcial aby jeszcze sie dowiedziala... chcial
jeszcze troche zwlekac... jeszcze pare dni... Ponownie przekrecil klucz w
drzwiach od jej pokoju i oddalil sie w strone kuchni... O dziwo zastal tam
spiaca na stole Karin, na co Uchiha zdeka sie wkurzyl...
-
KARIN!!! Co ty robisz na tym stole??!! - powiedzial podniesionym glosem, na co
dziewczyna sie troche przestraszyla, i z hukiem spadla z stolu prosto na twarda
podloge
- Spie,
a niby co mialam robic!
- Od
tego jest lozko, a nie stol jeszcze przy ktorym wiekszosc z nas je!
- Niby
jak mialam spac w swoim lozku, skoro do mojego pokoju spakowaliscie JA. Mimo
tego nie mialam zamiaru blagac o miejsce do spania Juugo, Suigetsu, czy nawet
Kabuto. A ty nie otwierales jak pukalam do twojego pokoju. - powiedziala, a
Sasuke zwyczajnie to olal, spojrzal na zegarek ktory znajdowal sie na scianie i
zdziwil sie... bylo dwadziescia po osmej, a gdy zmiezal do pokoju zielonookiej
bylo zaledwie po dwudziestej drugiej... czyzby... czyzby... spedzil cala tam
noc? Nie wiedzial co z nim sie stalo... czemu go tak zahipnotyzowala??
Czerwonowlosa zauwazyla ze kruczowlosy patrzac na zegar zamyslil sie... jednak
ona nie wiedziala nad czym, wiec
postanowila
wyrwac go ze stanu chwilowej nieswiadomosci...
-
Powiesz mi wreszcie co ona tu robi? I co ze zwojem? Macie go? - spytala, wtedy
wzrok Uchihy spoczal na niej a nie na zegarze
- Jest
wiezniem, a co do zwoju to nie, nie mamy go jeszcze.
- Co w
nim jest takiego waznego ze ona tu musi byc?! - spytala lekko podniesionym
glosem, bo prawda bylo ze nie za bardzo przepadala za Sakura, a zwlaszacza po
tym jak uslyszala wczorajszego wieczoru od Suigetsu, ze Sasuke ja zna, jeszcze
za czasow jego pobytu w wiosce...
- Informacje
dotyczace Akatsuki i planow Hokage wraz z Kazekage. - odpowiedzial
- Czemu
po prostu nie mozesz pojsc do niej i zabrac jej go? - kontynuowala swoje
pytania, ktore z kazda chwila coraz bardziej go irytowaly
-
Poniewaz go nie ma przy sobie. A i jeszcze jedno gdy bedziesz sie z nia
widziec, nie znasz mnie, nigdy nie widzialas i pod zadnym warunkiem nie mowiesz
jej ze ja tu takze jestem! - powiedzial, gdy zobaczyl jej mine ktora wyrazala
widoczne zdziwinie i gdy chciala cos jeszcze dodac, ten tylko powiedzial - Mnie
tu dla niej nie ma! A teraz zanies jej cos do jedzenia, tu masz klucz, pamietaj
aby zamknac poznie spowrotem. - dodal i rzucil jej maly metalowy przedmiot, a
nastepnie wyszedl z kuchni zostawiaja nabuzowana okularnice sama w
pomieszczeniu...
~ A moze
tak chociaz raz, o mnie by sie pomartwil a nie o nia! ~ warknela w myslach, po
czym wziela jakis napoj i pare kromek chleba, posmarowanych maslem i nalozonym
na nim serem z pomidorem i takze wyszla z kuchni, w strone niegdys swojego
pokoju, klnac pod noseem, najrozniejszymi przeklenstewami swiata. Po drodze na
swojej drodze napotyka szarowlosego, ktorego odbarzyla wrogim
spojrzeniem,
a nastepnie niespodziewanie wylala na niego troche soku...
- Uwazaj
troche, co? - warknal na nie
- Nie
bedziesz mi rozkazywal co mam robic. - dogryzla mu dosc podobnym tonem
- Oj
widze ze ktos wstal lewa noga. Czyzby zly humor? - spytal z parszywym
usmieszkiem na twarzy
- Nie
twoj interes, ale widze ze bardzo zalezy ci na poprawieniu mi humoru, a wiec
prosze bardzo, zanies to tej jedzy, drugi pokoj po lewej za toba. - powiedziala
i wcisnela mu kanapki i sok, ktory ow wczesniej troche na niego wylala, a takze
maly kluczyk, po czym odwrocila sie na piecie i zniknela, zostawiajac
oszolomionego Kabuto na korytarzu. Na jego twarzy nagle pojawil sie przebiegly
usmiech, lecz zaraz
zniknal
i skierowal sie w strone pomieszczenia ktore wskazala mu Karin...
Kabuto
wlozyl klucz do dziurki, a nastepnie go przekrecil i lekko popchnal drzwi do
srodka. W pokoju odrazu zauwazyl siedzaca na lozku w skulonej pozycji,
rozowowlosa. Jej zielone spojrzenie spoczelo na nim, odrazu gdy wszedl do
pokoju. Zdziwila sie tym widokiem i to bardzo.
~ Czy...
czy to on jest liderem? ~ spytala sama siebie w myslach, jednak po chwili
wyrwal ja z nich
- Po humorze
Karin, widze ze jej sie narazilas.
- Jesli
chodzi o ta czerwona malpe, to mam ja serdecznie gdzies!!!! Co ty tu robisz??!!
- spytala podniesionym glosem
- Nie
widac? - zadrwil, jednak widzac jej mine dodal - Przynioslem ci sniadanie, bo
jak ja nazwalas... ah tak... czerwona malpa miala zly humor.
- Nie o
to mi chodzilo!!!! Jakie masz stanowisko w Hebi!!!! - mowila coraz to bardziej
glosniejszym tonem i wstajac z lozka
- Jak
narazie jestem tu na probe. On ofiarowal mi laske. - odpowiedzial
~ A wiec
jednak nie jest liderem... Ale kim jest "ON"?? ~ pytala siebie poraz
kolejny, tak bardzo pograzyla sie myslach ze nie zauwazyla jak Kabuto, wyciaga
za plecami jedno kunai, a druga reka jarzy mu sie zielona czakra... Dopiero gdy
zaczal do niej podchodzic, ocknela sie...Jednak bylo juz za pozno... Jego reka
przepelniona czakra, dotknela ciala dziewczyny... co spowodowalo tymczasowy
paraliz... a nastepnie
upadla
na drewniana podloge
- TY
PRZEBIEGLY SZCZURZE CZEGO CHCESZ??!! - wydarla sie na niego
- Jednak
nie jestes taka sprytna. - powiedzial z ironia w glosie
- CZEGO
CHCESZ??!! - powtorzyla tym samym tonem
- Nie
moge pozwolic, zeby ktos mial lepsze zdolnosci niz ja, chyba sobie kpisz myslac
ze ci na to pozwole. Wiec po prostu zabije cie. - powiedzial, naciskajac na
ostatnie zdanie jakie wypowiedzial, i z kunai w reku zaczal do niej
podchodzic...
- To byl
twoj cel od poczatku?! Od poczatku chciales mnie zabic!! - krzyknela
- Tak...
- odpowiedzial i podszedl do lezacej na ziemi, a nastepnie przykucnal i
przylozyl jej kunai do szyji
- To
twoj koniec... - dodal...
No comments:
Post a Comment