Kruczowłosy
mężczyzna siedział w swoim pokoju, a raczej w sypialni, którą
dzielił ze swoją żoną. Odkąd różowo włosa opuściła pokój z
wielkim hukiem, nie ruszył się nawet o centymetr z fotela,
wpatrując się w widok za oknem. Nie wiedział, czemu nie powiedział
jej, że już nie jest geninem, doskonale wiedział, że skoro idzie
do Hokage, to od niej się dowie paru rzeczy. Wolał się z nią
podroczyć. A co do rozbitego wazonu, to nawet nie kiwnął palcem,
aby go sprzątnąć, bo, po co? Po piętnastu minutach przestał
wyglądać przez okno, a teraz zaczął lustrować cały pokój, w
poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zwrócić jego uwagę. A tym czymś
po niedługim czasie okazały się nierozpakowane się jeszcze
kartony ze starego mieszkania zielonookiej. Coś go z nich
zaintrygowało, najprawdopodobniej były to wystająca ramka i parę
okładek książek. Mimowolnie zmarszczył brwi i wytężył wzrok ku
swojemu celowi. Po czym wstał z fotela, na którym spędził tak
dużo czasu i zaczął kierować się pod ścianę. Gdzie
zaciekawiony zaczął wyciągać poszczególne rzeczy z kartonowych
pudełek. W ramce, która wcześniej przykuła jego uwagę, okazało
się, że było w nich zdjęcie, na którym znajdował się Team 7,
sprzed kilku lat. Zdziwiło go to… myślał, że dawno pozbyła się
tego zdjęcia, jednak nie… ona nadal je miała. Po kilku minutach
błogiego spoglądania na „obraz” z dzieciństwa, odłożył
drewnianą ramkę, na podłogę, po czym jego ręka skierowała się
po kolejną rzecz w kartonie. Okazało się, że były to książki
medyczne, po zaginanych zżółkniętych kartkach i małych notatkach
na krańcach każdej strony, wywnioskował, że różowo włosa, dość
często z nich korzystała. Następną rzeczą, na jaką natknęła
się jego ręka w kartonie, był srebrny naszyjnik z wisiorkiem w
kształcie drobnego i skromnego serduszka, z delikatną strzałą,
którą przechodziła przez jedną połówkę serduszka. Na jego
twarzy, pojawił się grymas, który był spowodowany niemałym
zdziwieniem, przecież takie coś powinna nosić na swojej szyi, a
nie na samym dnie jakiegoś kartonu. Gdy już miał sięgał po coś
innego, usłyszał donośne głosy dochodzące z dołu, westchnął
cicho. Dobrze wiedział, z czym to się równa… jego żona
powróciła… Wstał z podłogi, włożył wisiorek do kieszeni,
niechętnie zaczął kierować się w stronę drzwi, aby zejść na
dół i dowiedzieć się jaki jest powód wrzasków różowo włosej.
||**||
Kilka
minut wcześniej…
Zielonooka
kobieta wraz z blond włosym przyjacielem i jego córką, weszli do
posiadłości Uchiha. Mężczyzna nigdy wcześniej nie był jeszcze
tutaj, dlatego też jego lazurowe tęczówki zaczęły lustrować
poszczególne pomieszczenia. Natomiast mała Sui, kurczowo trzymała
się ręki swojej cioci, gdyż chciała już dostać wcześniej
obiecane cukierki. Po chwili cała trójka wkroczyła do kuchni,
gdzie akurat jeszcze nikogo nie było. Różowo włosa podeszła z
dzieckiem na rękach, do trzeciej szafki po prawej, w poszukiwaniu
czegoś słodkiego. Jednak na nic takiego się nie natknęła. W
innych szafkach również było pusto, jak i w lodówce. Po chwili do
kuchni, weszła czerwono włosa, która spojrzała z wyższością na
przybyłych gości.
-
Gdzie jest Suigetsu? – spytała różowo włosa
-
Twój pies na posyłki, poszedł tam gdzie go wysłałaś. –
odparła z jadem, po czym weszła w głąb pomieszczenia. Na twarzy
zielonookiej pojawił się grymas zadowolenia, chociaż on jeden, ją
słucha. Uzumaki lustrował obie kunoichi i ich mordercze spojrzenia
względem siebie.
-
A i radzę zmienić ton. – dodała z przekąsem w głosie, podając
Sui swojemu ojcu
-
Czyżbyś mi groziła? – zapytała takim samym tonem głosu, jak
wcześniej
-
Oj a co by powiedział mój mąż, gdyby się dowiedział, że Ci
grożę? – spytała z nie małą wcale ironią, naciskając na
słowo „mąż”. Okularnica słysząc jak zielonooka wymówiła
zdanie, poprawiła sobie okulary na nosie, po czym zacisnęła mocno
pięści. I rzuciła się z nimi, na nią. Różowo włosa odwróciła
się w jej stronę i w ostatniej chwili złapała ją za nadgarstki.
Po czym odepchnęła ją od siebie. I złapała za nóż.
-
Uważaj sobie! I wyprzedzając twoje pytanie, to tak to jest groźba!!
– powiedziała donośnym głosem, wymachując jej przed nosem
ostrym ostrzem noża.
-
Bo co?! Zawołasz męża?! – pytała z drwiną, na co zielonooka,
prychnęła jedynie pod nosem
-
Myślisz, że bez niego sobie nie poradzę?! To jesteś w wielkim
błędzie! – odparła z jadem i widoczną niechęcią do niej. Po
czym okręciła nóż w dłoni i wyrzuciła go w stronę kunoichi. W
tym samym momencie do kuchni wszedł kruczowłosy i na jego
nieszczęście, nóż który rzuciła jego żona, wbił się w ścianę
tuż koło jego głowy.
-
Znowu kobieto chcesz mnie zabić?!?!?! – krzyknął w stronę żony
-
Przestań się drzeć, bo dziecko już się ciebie boi. – rzuciła
do niego jakby od niechcenia, dopiero teraz zauważył, że w kuchni
oprócz dwóch kłócących się kobiet, jest jeszcze jego blond
włosy przyjaciel wraz ze swoją córką. – A i sądzę że Karin
nadaję się jako pierwsza do twojego haremu. – dodała z przekąsem
w głosie, i gdyby nie glos czerwono włosej, to pewnie tym razem to
on by rzucił się na swoją żonę.
-
Jaki harem? – spytała spadkobiercy Sharingan
-
Nie wiedziałaś że Sasuke zakłada Harem, gdyż chce potomka? –
wtrąciła się była panna Haruno
-
Sakura! – warknął przez zaciśnięte zęby. Uzumaki bacznie
lustrował i zapamiętywał każde wypowiedziane słowo. A za to jego
córka, stała teraz na jego kolanach i bawiła się jego włosami.
-
No przecież mówię prawdę. – powiedziała głosem niewiniątka –
Aha i kochanie musimy porozmawiać, co do twojej wczorajszej
konwersacji z Hokage, o której nic nie wiem. – dodała z
wymalowanym przebiegłym uśmiechem na twarzy. Ten tylko podszedł do
kuchennego blatu i wziął butelkę wody, po czym ją odkręcił…
-
To moja sprawa, z kim rozmawiam i o czym… ale mów, o czym
dokładniej chcesz gadać. – powiedział jakby od niechcenia i
zaczął pić wodę prosto z butelki.
-
Ponoć już nie jesteś geninem… co mnie nieco frustruje, ale to
tylko taki mały szczegół, a przechodząc do rzeczy, właśnie się
dowiedziałam że Tsunade-sama dodała Cię do MOJEGO oddziału ANBU
i za jej zgoda, postanowiłam że Cię wpierw sprawdzę. –
odpowiedziała z chytrym uśmiechem
~
O tym mowy nie było… Ale jak przegra, to może chociaż na trochę,
da mi spokój… ~ westchnął w myślach
-
Dobra… Z przyjemnością porachuję Ci kości. – odparł
-
A ja doprowadzę, że będziesz zbierał zęby z ziemi.
Naruto
słysząc ich konwersacje uśmiechnął się szatańsko, wiedząc, co
dokładnie planuje jego przyjaciółka. Sama myśl o tym przyprawiała
go o dużą dawkę humoru.
-
No, więc przyjaciele, walka rozpocznie się za pół godziny, na
polu treningowym numer 3. – wtrącił się blond włosy
-
Oj przymknij się matole… - rzucił do niego Uchiha
No comments:
Post a Comment