12. Walka Uchiha vs. Uchiha

Dzisiejszego dnia, pogoda się rozjaśniła. Już nie było tak ponuro, jak kilka dni temu. Tym razem słońce świeciło wysoko na niebie, rozpromieniając całą wioskę ukrytą w liściach. Uliczki były zatłoczone, od ludzi, którzy krzątali się od sklepu do sklepu, w poszukiwaniu czegoś, co by akurat chcieli. Środkiem ulicy szła różowo włosa kobieta, wszyscy na nią spoglądali, w poszukiwaniu nowych, świeżych ploteczek. Gdyż wczorajszego popołudnia wyszła za mąż, z przymusu. Jednak na jej twarzy nie widniał wyraz zdenerwowania czy smutku, tylko wyraźny uśmiech. Na co przeważnie ludzie się dziwili, widząc ją taką radosną (?). Wolnym krokiem przemierzała ulice Konohy, w kierunku najważniejszego budynku, jaki znajdował się ów wiosce. Gdzie akurat znajdował się gabinet Wielmożnej. Nie zważając na dziwne spojrzenia skierowane w jej stronę, nadal kierowała się w stronę swojego celu. Droga zajęła jej około piętnastu minut, w końcu nigdzie się jej nie śpieszyło. Gdy była już na miejscu, zapukała do drewnianych drzwi, które teraz tylko dzieliły ją od spotkania ze swoją mentorką. Po chwili usłyszała znużone „wejść” z ust blondynki, po czym weszła do środka. Brązowo oką zastała jak zwykle za biurkiem, „zawaloną” dużymi ilościami papierkowej roboty.
- Nie przeszkadzam? – spytała zielono oka, odrywając tym samym swoją mentorkę od papierów
- Nie. – odparła opierając się wygodnie o swój fotel i wpatrując się swoim bursztynowym wzrokiem w swoją podopieczną – I jak pierwsze dni małżeństwa? – zapytała, na co ta bezradnie opadła na drugi fotel, który znajdował się w gabinecie po czym westchnęła ze zrezygnowaniem.
- Jednym słowem, jak to mówi Shikamaru to: beznadzieja. Ehh… nie mam zielonego pojęcia jak ja wytrzymam z nim całe swoje życie. Zresztą w takim tempie to żadno z nas nie dożyje nawet trzydziestego roku życia. – odpowiedziała z ironią
- Tego można było się spodziewać… - powiedziała
- Błagam Cię Tsunade-sama daj mi jakąś misje, bo ja go niedługo zabije, przysięgam. – dodała błagalnym tonem swojego głosu. Blondynka zrobiła nieznaczny grymas, po czym zaczęła przeglądać swoją księgę, w której były wpisane poszczególne misje…
-  Niestety nie mam nic dla twojego oddziału ANBU, a zresztą nawet jeśli by coś było, to wątpię że byś miała z głowy Uchihę…
- Co masz na myśli?! – spytała szybko, wtrącając się jej w zdanie
- Byłam zmuszona dodać go do twojego oddziału, więc już nie jest geninem. Zresztą jego umiejętności dawno wykroczyły poza zasięg genina. – odpowiedziała bardzo spokojnym głosem
- Ale to jest niesprawiedliwe względem innych ninja!!!! – krzyknęła – A mnie zwłaszcza… - dodała pod nosem, tak, aby jej nauczycielka ją nie słyszała – On o tym wie? – spytała jakby od niechcenia
- Tak, wczoraj z nim rozmawiałam. – odpowiedziała
~ A ja mu dzisiaj rano wypomniałam że jest geninem…  Właśnie nawet na to nie zareagował… Ehh…. Przeklęty… ~ westchnęła w myślach
- Czy nie ma jakiegoś innego wyjścia? Albo, chociaż jakieś sposobności, aby nie był ze mną w tym samym oddziale? – spytała tak, aby nie zrazić się zbytnio blondynce
- Niestety, ale nie. Zresztą to nie była moja decyzja, ponownie… - skłamała, ponieważ to ona podjęła tą decyzję, na pytanie kruczowłosego, lecz ani on, ani ona nie zamierzali jej o tym jak na razie wspominać.
- Eh… ale przecież musi być jakieś wyjście… - marudziła, nie minęły nawet dwie minuty, jak w jej głowie zapanował pewien pomysł – MAM!!! – krzyknęła, a Piąta spojrzała się na nią pytającym wzrokiem… - A więc tak…
~~**~~
Godzinę później… Duża posiadłość, po drugiej stronie wioski…
- Naruto, weź Sui i idźcie gdzieś na spacer. A ja bym wtedy spokojnie doprowadziła dom do porządku. – powiedziała pani Uzumaki do swojego męża
- Tak… tak… tak… Sui chodź! Przejdziemy się! Może pójdziemy do cioci Sakury! – krzyknął i zaraz koło niego pojawiła się mała dziewczynka o blond włosach, które miała związane w dwie kitki. I nigdy nie schodzącym uśmiechem z twarzy. A w swojej prawej rączce, trzymała brązowy kapelusik, który po chwili założyła na swoją głową.
- Idziemy? – spytała rozpromieniona
- Tak. – odpowiedział Uzumaki i wziął córkę na ręce, po czym oboje wyszli ze swojego domu i poczęli iść w stronę posiadłości Uchiha… Dziewczynka była nieco zdezorientowana, bo z tego, co pamiętała to jej ciocia, którą tak lubiła mieszkała w zupełnie innym kierunku.
- A da mi ciocia lizaka? – zapytała, na co ten niestety nie zdążył odpowiedzieć, gdyż córka wydarła mu się do ucha… - CIOCIA!!!!!!!!! – blondyn odwrócił się do tyłu i ujrzał swoją przyjaciółkę, zmierzająca w ich kierunku. Postawił Sui na ziemi, a po chwili zobaczył jak biegnie w stronę zielonookiej.
- O jak miło was widzieć. – powiedziała, gdy podeszła do przyjaciela, wraz z jego córką, która podskakiwała obok niej
- Tak się składa że właśnie szliśmy do ciebie. – różowo obdarzyła go ciepłym uśmiechem
- A jak tam… eee…. – nie wiedział jak ująć w słowa, swoje pytanie. Kunoichi wyczuła jego intuicje, a raczej domyśliła się, o co chce ją zapytać.
- Katastrofa, dobrze że Cię widzę, mam do ciebie mała prośbę. – dodała z szatańskim uśmiechem
- Sakura-chan, błagam się nie patrz się tak na mnie, bo już się boję…. – powiedział z nie małym strachem wymalowanym na twarzy
- Spokojnie, nie masz się, czego bać. A teraz słuchaj…  - powiedziała i zaczęła jej mówić to, co niedawno jeszcze tłumaczyła Hokage i na co o dziwo się zgodziła….
- No, no, no… widzę że zapowiada się walka Uchiha vs. Uchiha. – zaśmiał się usłyszawszy propozycje różowo włosej
- To jak zgadzasz się? – spytała z nadzieją w głosie
- No pewnie, takiej komedii nie mogę opuścić. – odpowiedział

- No to co Sui, chcesz cukierka? – mała blondyneczka od razu pokiwała twierdząco swoją mała główką – A więc jak tylko wejdziemy do domu, to dostaniesz dużego cukierasa. – dodała z niemałym rozbawieniem. Po czym cała trójka zaczęła kierować się w stronę posiadłości Uchiha…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya