11. Jakbyś mi łaskę robił...

Promienie słoneczne wdzierały się do sypialni, która znajdowała się na pierwszym piętrze, w posiadłości klanu Uchiha. Różowo włosa kunoichi spała na parapecie, a jej głowa była oparta o szklaną szybę, okna. Zasnęła tak skulona kilka godzin temu, gdy jej mąż był w łazience i się suszył, a raczej swojej krocze. Jej powieki zaczęły drgać, a następnie lekko się uniosły. Delikatnie zamrugała, przyzwyczajając tym samym swoje oczy do jasnego światła słonecznego, które nie dość, że wpadało do sypialni, przez nie zasłonięte zasłony, to jeszcze raziły ją w oczy. Przez przypadek zachwiała się na parapecie i gdyby nie jej szybki refleks, to by już leżała plackiem na podłodze.
- Co ja do cholery robie tutaj? – spytała sama siebie przecierając dłonią swoją twarz i schodząc z parapetu. Jednak widok śpiącego męża na łóżku ją uświadomił – O nie, ja spałam na parapecie, a on wygodnie się rozłożył na miękkim łóżku. – dodała pod nosem z zaciętością w głosie. Podeszła do swoich kartonów, które nie były jeszcze do końca rozpakowane i wyciągnęła z jednego z nich, biały jedwabny szlafrok, który na siebie zarzuciła i prowizorycznie zawiązała w pasie. Skierowała się w stronę drzwi, aby zejść na dół i zrobić sobie coś do jedzenia. Jednak przy wyjściu z pokoju, natknęła się na kawałki porcelany, które jeszcze wczoraj przed spotkaniem z głową Uchihy, był wazonem.
~ Ja tego sprzątać nie będę. ~ pomyślała i ominęła odłamki, wychodząc tym samym przez drewniane drzwi z sypialni. Gdy zeszła do kuchni, nikogo tam nie zastała, wzruszyła jedynie ramionami i spojrzała na zegar, który miał swoje miejsce na ścianie. Czarne wskazówki wskazywały dwadzieścia po dziesiątej. Podeszła do lodówki i otworzyła białe drzwiczki. Zaczęła się po niej rozglądać. Szczerze mówiąc to nie było w niej niczego konkretnego, jakieś jajka, dwa pomidory, ogórek, kawałek szynki, masło i jakaś kiełbasa. Wyciągnęła składanki, jakie są jej potrzebne na jajecznice. Po czym zaczęła grzebać po szafkach w poszukiwaniu jakiejś patelni, deski do krojenia i noży. Gdy po pięciu minutach znalazła wszystko, czego potrzebowała, odkręciła gaz na kuchence i zaczęła przyrządzać potrawę. Nagle poczuła wzrok na swoich plecach, odwróciła się w drzwi, gdzie ujrzała rudowłosą.
- Może powinnyśmy się sobie przedstawić, skoro mieszkamy w jednym domu… Sakura… - powiedziała w jej stronę zielono oka, pilnując swojej jajecznicy
- Karin. – rzuciła i ponownie zmierzyła Kunoichi, co nie umkło bystremu wzrokowi różowo włosej
- Masz coś do mnie? – spytała Uchiha, już całkiem innym tonem swojego głosu, jednak ta nie odpowiedziała tylko spojrzała na nią z wyższością. Sakura miała już coś powiedzieć, gdy do ich uszu, dobiegła konwersacja, czy raczej monolog…
- Ja Ci mówię, później zrobiło się dość cicho… Albo się pozabijali, albo do cz… - urwał, gdyż wszedł do kuchni i zauważył, kto w niej przebywa – O hej. – powiedział nieco zmieszany w stronę żony „szefa” – Zapomniałem Ci się wczoraj przedstawić Suigetsu jestem. – dodał zmieniając temat
- Juugo. – powiedział brązowo włosy
- Sakura. – odpowiedziała – Suigetsu tak? Pójdziesz zaraz do sklepu, bo w tym domu nie ma prawie, że niczego do jedzenia. – dodała z szatańskim uśmiechem i wyciągnęła jakiś skrawek papieru i długopis, na które natknęła się, gdy przeszukiwała szafki.
- Karin pójdzie, mi się nie chcę. – odpowiedział od znudzenia
- A mi się zdaje, że ty, może to Cię oduczy podsłuchiwania. – powiedziała z udawanym uśmiechem na twarzy. Seledynowo włosy, już miał zaprotestować, gdy wszystkich zebranych w kuchni, doszedł krzyk i wielki huk z pierwszego piętra. „Jastrząb” spojrzał się pytająco w stronę różowo włosej, która domyśliła się, co właśnie się stało w sypialni. Jednak jedynie wzruszyła ramionami i wróciła do smażenia jajecznicy, która prawie była już gotowa. Już miała wyłączyć gaz i przestawić potrawę na inny palnik, gdy usłyszała ostre słowa skierowane w jej stronę.
- Co za irytująca kobieta! Sakura może byś łaskawie zajęła się pracą kobiety i posprzątała! – a te słowa były wypowiedziane nie, przez kogo innego, jak przez jej męża
- Przepraszam bardzo, ale to ty rozwaliłeś ten wazon a nie ja, więc niby, dlaczego to ja miałabym sprzątać po tobie? – spytała z ironią w głosie i odwróciła się w jego stronę
- Że co proszę?! To ty rzuciłaś we mnie nim! Więc to ty, to posprzątasz! – dodał już nieco podniesionym głosem, widać że tylko ona jako jedyna potrafi go wyprowadzić z równowagi
- Oj mężulku nie gorączkuj się tak, w małżeństwie trzeba się poświęcać. Chyba nic się twojej dumie nie stanie, jak weźmiesz szczotkę i szufelkę do ręki i ładnie to zmieciesz. Zresztą to i tak rozbiło się na twojej głowie, więc to ty spowodowałeś, że się zepsuło. – odpowiedziała jakby gdyby nic i spojrzała na swój posiłek, który zdążył się już przypilić. Przeklęła pod nosem, pojawienie się kruczowłosego i przełożyła lekko spaloną jajecznicę na talerz. Do głowy przyszedł jej pewien pomysł, na jej twarzy zawitał szatański uśmiech. Po czym dodała w stronę męża – Nie denerwuj się już tak, siadaj zrobiłam Ci śniadanie. – jej ton głosu był dość hmm… łagodny (?), jak na nią i jej osobę. Sasuke tego się nie spodziewał po niej, lecz musiał przyznać, że głodny to był, dlatego wykorzystując sytuacje, usiadł i czekał aż żona poda mu posiłek.
- A ty? – spytał
- Jadłam już wcześniej. – skłamała, po czym podstawiła mu pod nos, spaloną jajecznice i dodała – Smacznego. – na twarzy czarnookiego pojawił się nieznaczny grymas, gdy ujrzał posiłek, jaki „mu” przygotowała. Różowo włosa, skierowała się w stronę wyjścia z kuchni, jednak przechodząc obok Suigetsu, wbiła mu w jego rękę kartkę – To lista zakupów, oczekuję, że jak wrócę wieczorem to wszystko będzie. – Cały team Uchihy, był zdziwiony zaistniała sytuacją i nie reagowali. Nigdy nie widzieli swojego przywódcy, aby tak bardzo się wkurzył i to jeszcze za sprawą dziewczyny. Nawet Karin go nigdy tak nie wyprowadziła z równowagi. Ale cóż poradzić… życie… Pani domu schodami zaczęła kierować się w stronę sypialni, aby się przebrać. Ciuchy, w jakie miała się dzisiaj ubrać, były naszykowane już na fotelu, gdzie je wczoraj położyła, aby się zbytnio nie pogniotły. Wzięła je i weszła do łazienki. Gdzie odbyła poranna toaletę, przywróciła swoje włosy do odpowiedniego porządku. Po jakiś piętnastu minutach opuściła ów pomieszczenie, w którym się znajdowała. W sypialni był już jej mąż, który siedział na tym fotelu, na którym jeszcze kilka minut temu, leżały jej ubrania.
- Gdzie idziesz? – spytał się jej tym swoim oschłym tonem
- Nie będę się tobie spowiadać. – odpowiedziała i już chciała kierować się w stronę drzwi, gdy poczuła na swoim nadgarstku jego silny uścisk, odwróciła twarz w jego stronę i spojrzała w jego hebanowe oczy, westchnęła widząc jego srogi wzrok, po czym dodała – Do Hokage, ja w przeciwieństwie do ciebie jestem w oddziale ANBU, a ty nadal na poziomie genina, czyż nie? – po tych słowach puścił jej nadgarstek, pozwalając tym samym na odejście…

~ Tak jakby mi łaskę robił. ~ pomyślała, po czym wyminęła odłamki rozbitego wazonu, które nadal leżały na podłodze i wyszła…

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya