Siedziała na jego łóżku z podkulonymi
nogami, podpierając głowę na kolanach. Nie tak to sobie wszystko wyobrażała.
Sądziła, iż dawny przyjaciel zamiast ruszać za nią, będzie regenerować siły.
Ale nie, on pomimo swego nienajlepszego stanu musiał wyruszyć za nią w pogoń.
Była święcie przekonana, że wyśle za nią swych popleczników, tak jednak się nie
stało. Co najgorsze, znalazł ją bez najmniejszego problemu. Gdyby nie te
węże… - warknęła w myślach zła na
samą siebie. Nie znosiła tych obślizgłych kreatur, a on, doskonale o tym
wiedząc, wykorzystał to bez najmniejszych skrupułów. Mogła jednak nie leczyć go
do tego stopnia. Wtedy miałaby większe szanse na powodzenie ucieczki.
Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jej
krtani. Tak bardzo chciała wrócić do domu, do Konohy. Ramiona oplotła wokół
kolan, przyciskając je bardziej do siebie. Znała Sasuke na tyle dobrze, by
wiedzieć, że nie wypuści jej, dopóki nie dostanie tego, czego chce. W jej
przypadku tym czymś był zwój, którego tak naprawdę nie posiadała. Musiała
wymyśleć, jak udowodnić mu, iż niemalże
cały czas blefowała, by tylko prawdziwy zwój mógł dotrzeć bezpiecznie do Gaary.
Jednak wiedziała, że przekonanie Uchihy do swoich racji nie będzie takim
prostym zadaniem.
Oparła głowę o ścianę, spoglądając
pustym wzrokiem na zamknięte na trzy spusty drewniane drzwi znajdujące się tuż
naprzeciw niej. Z wyraźnym zniecierpliwieniem czekała, aż drzwi ponownie
zostaną otworzone. Po tym jak z krzykiem dosłownie wrzucił ją do pokoju, nie
widziała ani jego, ani jego znajomych. Nikt nie przyszedł, nawet Suigetsu, z
którym ostatnimi tygodniami miała najwięcej styczności. Jedyne, co oznajmił,
nim wyszedł to to, że tym razem to on sam ją przypilnuje, co mogło oznaczać
tylko jedno - dzielenie pokoju. Nie wiedziała nawet, dlaczego łzy zaczęły
napływać do jej oczu. Szybko starła je, nie chcąc, by ktoś przez przypadek je
zobaczył, a następnie pociągnęła nosem.
- Beksa - mruknęła
sama do siebie w złości.
Zastanawiała się, jak długo zajmie jej
przekonanie Sasuke, że w rzeczywistości nigdy nie była w posiadaniu zwoju, którego
tak bardzo cały czas łaknie tylko po to, by wreszcie znaleźć brata i móc
dokonać upragnionej zemsty. Z drugiej strony, skoro już tu jest, może spróbować
sprowadzić dawnego przyjaciela do wioski. W końcu Naruto pewnie nigdy by jej
nie wybaczył, jeśli chociażby nie spróbowała. Tylko pojawiało się pytanie, jak
miała to zrobić? Wątpiła, by zrobił to z własnej nieprzymuszonej woli.
Rozejrzała się uważnie po
pomieszczeniu, które, jak wiedziała, było jego pokojem. Znajdowało się tu nieco
więcej rzeczy niż w pomieszczeniu, w którym wcześniej była przetrzymywana. Przypuszczała,
że po jej niespodziewanej ucieczce całe było w stanie nie do użytkowania, a
wszystko przez dość drastyczny sposób ucieczki, jaki wybrała. Leniwie zeszła z
łóżka i wolnym krokiem podeszła do jego szafek i bez najmniejszych zahamowań
zaczęła je przeglądać. Nie wiedziała, czego dokładnie szukała, po prostu
szperała, przeglądając wszystko, co wpadło w jej ręce. Po chwili złapała za
kłębek cienkiej liny, a kącik jej ust uniósł się delikatnie. Obracając się po
pokoju, by raz jeszcze się mu dokładnie przyjrzeć, podrzucała w dłoni owy
kłębek, rozmyślając jakby tu wykonać mały plan, który niespodziewanie zaświtał w
jej głowie. Po kilku minutach przeszła do wdrożenia go w życie.
Czwórka członków Hebi siedziała od
kilku godzin przy prowizorycznym kuchennym stole, pogrążona w rozmowie.
- Teraz pozostaje
pytanie, czy cały ten czas blefowała, czy też może ma go przy sobie - skwitował
Juugo.
Sasuke przeniósł swój wzrok na
seledynowowłosego.
- Jesteś pewien,
że widziałeś jak zwój znika w jej dłoniach? - spytał, chcąc potwierdzić jego
wersję wydarzeń.
- Jakiś zwój na pewno
zniknął w jej dłoniach, ale czy to był ten, to nie jestem wstanie teraz
powiedzieć - odpowiedział z małym niesmakiem. Tylko on widział zwój w dłoniach
Haruno i tylko on był wstanie potwierdzić jego istnienie. Jednak teraz, gdy
kunoichi Liścia cały czas twierdzi, że to był zwykły falsyfikat, pojawiało się
pytanie, czy teraz różowowłosa mówi prawdę, czy może znowu blefuje?
- Pozostaje wykorzystać
Sharingan do poznania prawdy - wtrąciła ostro Karin, na co Sasuke od razu
warknął pod nosem w niezadowoleniu. Perspektywa spojrzenia ze swym aktywowanym
kekkei genkai w duże szmaragdowe oczy tylko po to, by poddać ją torturom i dowiedzieć
się, gdzie jest zwój, wcale mu się nie podobała. Nie wie, czy byłby w stanie
jej to zrobić ze względu na stare czasy. Nadal pamięta, jak nie raz nad nim
płakała, gdy któraś z ich misji nie poszła po ich myśli.
- Odpada - powiedział
niespodziewanie. - Inaczej wyciągnę od niej tę informację - odparł, odsuwając
krzesło od stołu i zaczął kierować się ku wyjściu z pomieszczenia kuchennego,
jednak nim przekroczył próg, spojrzał przez ramię na swoich towarzyszy.
- Suigetsu, Karin, szykujcie się. Jeśli ona
rzeczywiście nie jest w posiadaniu zwoju, będziecie zmuszeni wyruszyć sami po
informacje dotyczące Itachiego - rzucił na odchodne, a następnie wyszedł.
- Czyli ona tu
zostaje dopóki Sasuke nie dostanie odpowiednich informacji? - spytała Karin, a
jej głos nagle ożywił się.
- Teoretycznie tak
- odpowiedział Juugo, na co czerwonowłosa zmarszczyła swe brwi.
Hozuki zaśmiał się pod nosem.
- Ale w praktyce
wszystko może się jeszcze okazać. W końcu znają się nie od dziś. Na dodatek nie
ma zamiaru używać na niej Sharingan. To trochę daje do myślenia - dopowiedział
zadziornie seledynowowłosy, robiąc swojej towarzyszce na złość. Jej mina była
bezcenna.
- Gówno prawda - warknęła
wyraźnie zdenerwowana.
- Zobaczymy. Ale
później nie wściekaj się jak powiem “a nie mówiłem” - odparł, wystawiając
język.
Stał przed drzwiami swego pokoju od
kilku minut, zastanawiając się, w jaki sposób ma rozmawiać z Haruno. Był na nią
wściekły za chęć ucieczki, a także za zwój, który nie wiadomo czy w ogóle
posiadała. Dopóki nie będzie pewny co do tego, nie zamierza jej nigdzie
puszczać, a zwłaszcza nie do Konohy. Kolejnym kłopotem dla niego był fakt, że
dziewczyna zna dokładną lokalizację ich kryjówki. Jednak wszystkie opcje
zamierzał rozważyć dopiero po dojściu do prawdy. Dłonią przejechał po swoich
włosach, a następnie otworzył zakluczone drzwi i wszedł do pokoju, który wyglądał nieco inaczej.
Jego brwi uniosły się w niemałym
zdziwieniu. Uważnie przyjrzał się pokojowi, analizując każdą rzecz z osobna.
Pomieszczenie nie było zdemolowane w żadnym stopniu, ale za to było
przegrodzone na pół jakąś liną. Przez chwilę zastanawiał się, skąd ona ją
wzięła, jednak widząc pootwierane szafki i porozsuwane szuflady, szybko doszedł
do odpowiedniej konkluzji.
- Grzebałaś w
moich rzeczach - warknął niezadowolony w stronę siedzącej na łóżku
różowowłosej. Ona jednak nie wyglądała na bardzo przejętą.
- Widzę, że
odzyskałeś siły - fuknęła pod nosem, mało zadowolona z tego faktu.
- Co tu się
dzieje? - spytał ostro, zamykając za sobą drzwi na klucz.
- Znam cię lepiej
niż ktokolwiek inny. We wszystkim, co robisz, jesteś ostrożny, chcąc osiągnąć
upragniony cel. Skoro mi nie wierzysz, że nigdy nie posiadałam zwoju, a
przypuszczam, że prędko mnie nie wypuścisz z tego pokoju… Sam powiedziałeś, że
teraz sam mnie przypilnujesz, tak więc nie radzę ci przekraczać nawet tej linii
- powiedziała, spoglądając z determinacją w kare tęczówki dawnego członka
drużyny siódmej.
Sasuke przewrócił oczami.
- Myślisz, że to
mnie powstrzyma? - spytał z niekrytą drwiną.
- Skądże - odparła
zadziornie, z kącikiem ust uniesionym wysoko. - Ale w podzięce za to, że cię
wyleczyłam, mógłbyś tak łaskawie uszanować moje słowo i nie przekraczać tej
linii.
Uchiha spojrzał na nią z rezerwą. Nie
podobało mu się to, co właśnie usłyszał. Gdy tylko zorientował się, że któryś z
jego pachołków przyprowadził Sakurę, by mu pomogła, domyślił się, że prędzej
czy później dojdzie do takiej a nie innej sytuacji, w końcu to była Haruno. Nie
chciał, by go leczyła, nie chciał, by mu pomogała, nie chciał mieć u niej
żadnego długu wdzięczności, ale musiał przyznać, że podczas leczenia odczuwał
ogromną ulgę. Gdyby tylko mógł, raz jeszcze chciałby poczuć jej jakże kojącą
czakrę na swym ciele, które za kilka dni prawdopodobnie ponownie będzie
poharatane.
- Gdybyś oddała
zwój, nie musiałabyś dzielić pokoju na pół - skwitował, po czym dłonią przez
którą przepływała śmiercionośna czakra przeciął bez najmniejszego problemu
linę. - To mój pokój i nikt nie będzie go grodził - syknął do dawnej
towarzyszki z drużyny siódmej.
- Powtarzam po raz
setny - zaczęła hardo, nawiązując z nim kontakt wzrokowy - Nie mam i nigdy nie
miałam prawdziwego zwoju.
Sasuke zaczął robić wolne kroki w jej kierunku, nie przerywając ani na
moment kontaktu wzrokowego. Dziewczyna nawet nie drgnęła pod naciskiem jego
chłodnego spojrzenia. Zresztą ona znała je doskonale. Nie potrafił zrozumieć
dlaczego, ale różowowłosa potrafiła wyczuć zachodzące w nim zmiany i to, co
kryły jego najgłębsze myśli. W końcu to ona przeczuła, że opuści wioskę w
środku nocy. Ona jako jedyna tamtej nocy próbowała go powstrzymać. Ta jej
kobieca intuicja wyczuła jego intencje i musiał przyznać, że go to zaskoczyło i
nadal zaskakuje, gdy pomyśli o tamtej nocy. Wtedy nawet jej podziękował. A za
co? Ciężko określić. Chyba za to, że po prostu była.
Znajdując się tuż przy swoim łóżku, na którym kunoichi siedziała od samego
początku, złapał ją mocno za nadgarstek i delikatnie podniósł do góry.
- W takim razie,
gdzie on jest? - spytał chłodnym szeptem, spoglądając cały czas w szmaragdowe
tęczówki.
Sakura uważnie zlustrowała jego rysy
twarzy, które w przeciągu tych kilku lat wyostrzyły się jeszcze bardziej,
nadając mu jeszcze więcej męskości.
- Prawdopodobnie
już dawno znajduje się w rękach Kazekage, który, jak się domyślasz,
współpracuje z Konohą, jeśli chodzi o pozbycie się Akatsuki - odpiewiedziała z
niepasującą do niej spokojnością. Dobrze pamiętał, jak czasami była tak samo
narwana jak Naruto, a jemu to akurat mało kto mógł w tej kwestii dorównać.
- Więc nie tylko
ty polujesz na Itachiego - dopowiedziała niespodziewanie, co spowodowało u
niego zarówno szok, jak i ogromną złość. Ścisnął jej nadgarstek jeszcze
bardziej. To była tylko i wyłącznie jego zemsta. Nie pozwoli, by ktoś jeszcze
maczał w niej palce.
- Ale to ja
dostanę go pierwszy - wysyczał prze zaciśnięte zęby.
- Jesteś tego
pewny? - spytała zuchwale. Wiedziała, że musi dobierać słowa z wielką ostrożnością.
Zdążyła zauważyć w tym krótkim czasie, że wściekłego Sasuke boją się nawet jego
towarzysze, a zwłaszcza Karin nazywana przez Suigetsu pospolicie czerwoną
małpą. Wiedziała, że ta trójka ma swoje powody i nie wiedziała, czy na pewno
chce je poznać. - Suna i Konoha tworzą odpowiednie oddziały do starć z
Akatsuki.
Z gardła kruczowłosego wydobył się
niespodziewany śmiech, przepełniony pogardą.
- Czyżbyś insynuowała, że nie dam sobie rady?
- Tego nie
powiedziałam - odparła niemalże od razu, nie pozbywając się swego stanowczego
tonu głosu. - Jednak nie sądzisz, że w takim wypadku miałbyś wieksze szanse na
dokonanie swej zemsty sprzymierzając się z Konohą?
Sasuke momentalnie zaprzestał swego
śmiechu i z konsternacją nadal się jej przyglądał. – Wiem, czego chcesz - wtrącił
nagle. – Chcesz, bym wrócił do wioski, ale czy robisz to dla siebie czy dla
tego głąba? - spytał przeczuwając jej obecne intencje. - Niech zgadnę, ten
matoł nie wybaczyłby ci, gdyby dowiedział się, że przebywając ze mną nie
próbowałaś mnie namówić do powrotu, co?
Widział jak wykrzywia usta w grymasie
niezadowolenia. Parsknął śmiechem, wiedząc, że trafił w dziesiątkę ze swoim
spostrzeniem.
- Coś w tym stylu
- burknęła pod nosem ledwo słyszalnym głosem.
Sasuke puścił jej nadgarstek, gdzie
dostrzegł odbite ślady swojej dłoni. Chyba trochę przesadził.
- Zapamiętaj, że
nie wszystko kręci się wokół tego głąba – powiedział, powracając do swego
normalnego chłodnego tonu.
- To i tak nie
zmienia faktu, iż nie posiadałam nigdy zwoju - powiedziała odważnie. Chciała
dodać, że zapędziła jego i jego małą organizację w kozi róg, jednak
powstrzymała się, nie będąc pewna, jak na takie słowa zareaguje Sasuke.
- Masz pecha. Bez
informacji na temat Itachiego nie mam zamiaru cię wypuszczać - skwitował mało
przejęty tym, że w najbliższym czasie będzie zmuszony do spędzania czasu z różowowłosą
kunoichi.
Sakura nabrała powietrza w usta w akcie zdenerwowania.
- Dlaczego nie chcesz mnie wypuścić? - krzyknęła
wreszcie, nie potrafiąc dłużej dusić w sobie emocji.
Sasuke spojrzał na nią z uniesioną brwią.
- Bo nie.
- To żadna
odpowiedź – stwierdziła, splatając ze sobą ręce na klatce piersiowej.
- Nie muszę się z
niczego tłumaczyć - odparł srogo, pomału zaczynając tracić do niej cierpliwość.
- Po za tym powinnaś się cieszyć, że pozwalam ci spać na wygodnym łóżku. Równie
dobrze mógłbym wsadzić cię do starych pomieszczeń Orochimaru, gdzie zalęgły się
szczury. - Po jej przerażonej minie wiedział, że wygrał ten argument.
Niespodziewanie po pokoju rozległo się głośne pukanie do drzwi. Sasuke
wolnym krokiem skierował sie ku wejściu, otwierając zakluczone drzwi. Na
korytarzu dostrzegł stojącego Suigetsu z szerokim uśmiechem na twarzy i z
pełnym talerzem kanapek. Już miał się odzywać, że przecież zjadł razem z nimi,
gdy Hozuki wtrącił mu się w zdanie.
- To dla Sakury.
Sasuke spojrzał przez ramię na starą znajomą, która właśnie zakryła dłońmi
burczący brzuch.
Mijały godziny, dnie, tygodnie, aż doszło do miesięcy. Dzisiaj mijają
dokładnie trzy, odkąd młoda Sakura Haruno została uznana za zaginioną w
niewyjaśnionych póki co okolicznościach. Ślad zupełnie po niej zaginął. Nawet
ninja wysłani przez Kazekage nie natrafili na żaden ślad zaginionej
uczennicy Tsunade. Nikt nie wiedział, co się z nią dzieje i czy w ogóle jeszcze
żyje. Jej zaginięcie było wielką tajemnicą dla wszystkich jej znajomych i
przyjaciół. A zwłaszcza dla Naruto, który nie dość, że kilka lat temu stracił
przyjaciela, to teraz musiał pogodzić się jeszcze z myślą, że nie wiadomo czy
Sakura się odnajdzie. Ale on nie tracił nadziei, tylko co rusz rozpalał ją
jeszcze bardziej w swoich przyjaciołach, którzy cały czas rozglądali się za
nią.
Jiraya, tak jak obiecał Tsunade, wymyślił odpowiednie zajęcia dla
Uzumakiego, by ten nie nękał co chwilę Hokage, która w kwestii blondyna miała
związane ręce. Starszyzna z Danzou na czele nie dawała jej zbytniego pola do
popisu, co i ją zaczynało coraz bardziej irytować. Była w niemałym szoku, gdy
przekonała ich do tego, by Naruto uczestniczył w najbliższym egzaminie na
chuunina. Miała wrażenie, że szalę przechylała wiadomość, iż stary pustelnik
będzie mu towarzyszył bez przerwy, wraz z Kakashim i Yamato. W ten oto sposób
Naruto był w drodze do Suna-gakure, gdzie miał odbyć się tegoroczny egzamin na
chuunina. Oprócz opiekunów, towarzyszyli mu również Lee i Hinata. Jednak tylko
Uzumaki brał czynny udział w egzaminie. Mieli tydzień na dotarcie do Suny, a
więc ich tempo nie mogło być zbyt wolne. Nie mogli także pozwolić sobie na
zbędne postoje.
Sakura nie wiedziała, jakim sposobem udało jej się wytrzymać tyle czasu w
towarzystwie Hebi, a co najważniejsze w towarzystwie Uchihy. Z początku nie
siedziała grzecznie w kącie, czekając, aż towarzysze Sasuke natkną się na
odpowiednie informacje, aby mogła wrócić do domu. Próbowała kilku ucieczek,
jednak nie przez dziurę w suficie jak to było za pierwszym razem, tylko
delikatniejszy sposób. Jednakże za każdym razem, kiedy myślała, że już się jej
udało, przed nią niespodziewanie zjawiał się Sasuke i zabierał ją z powrotem do
kryjówki. Leczyła go nieraz. Nigdy nie pytała, skąd ma takie rany, jednak z
każdym dniem miała wrażenie, że przybywa ich coraz więcej. Jednak nie narzekała
- przynajmniej miała co robić, gdy Suigetsu znikał z Karin w poszukiwaniu
informacji o Itachim. Zazwyczaj to on z nią spędzał najwięcej czasu nawet na
głupią grę w karty. Wszystko tylko po to, by zabić wolny czas.
Z tego dłuższego pobytu Sakury w Hebi, oczywiście nie była zadowolona
Karin, która wręcz ciskała w nią piorunami przy każdym spotkaniu. Suigetsu
natomiast uwielbiał jej dogryzać, rzucając dwuznaczne podteksty o tym, że to
Sakura a nie ona śpi w łóżku Sasuke.
Haruno na początku śmiała się z tego, jednak z czasem zaczęła posyłać
seledynowowłosemu mordercze spojrzenie, mówiące, by się kulturalnie zamknął.
Docinki do kruczowłosego również nie umknęły jej uwadze.
Westchnęła ciężko, wpatrując się w szarawy sufit. Miała tego naprawdę
serdecznie dość. Od trzech miesięcy siedziała tutaj bezczynnie w powiększającej
się jeszcze bardziej nudzie. Po chwili usłyszała charakterystyczny szczęk
zamka i nim zdążyła się podnieść, w drzwiach stanął kruczowłosy.
- Zostaw mnie samą
- powiedziała nieobecnym głosem, nawet nie spoglądając na niego.
Sasuke jednak nie miał zamiaru robić tego, czego chciała, to on ma jurysdykcję
w tym pokoju, nie ona.
- Mój pokój, będę
do niego przychodził, kiedy tylko mi się podoba – odparł, wchodząc w głąb
pomieszczenia, gdzie jedynym źródłem światła były zwykłe pospolite lampki. - Po
za tym nie zapominaj, że jesteś tu tylko i wyłącznie chwilowo - dopowiedział
chłodno.
Haruno parsknęła pod nosem, słysząc jakże irytującą wypowiedź. Podpierając
się na łokciach, usiadła a następnie wstała z łóżka i spoglądała na niego z
rozśmieszeniem zmieszanym ze złością.
- Chwilowo? – spytała,
nie kryjąc swego rozbawienia. - Chwilowo to pojęcie względne, jak widać. Siedzę
tu już ponad trzy miesiące - tym razem warknęła, hardo wpatrując się w niego
szmaragdowymi oczami. - Mam dość tego siedzenia cały dniami w tym cholernym
pokoju! - podniosła głos niespodziewanie - Chcę wrócić do Konohy! - żądała.
Wiedziała, że gdyby jeszcze wstała i zaczęła tupać nogami, wyglądałaby jak
mała rozpieszczona dziewczynka, której rodzic nie kupił nowej zabawki. Jednak
tu sprawa była bardziej poważna. Nie wiedziała, czemu tak długo tu jest, on
również wydawał się nie znać odpowiedzi na to pytanie. Z pewnością Hebi musiało
natknąć się na choć jedną wzmiankę o położeniu Itachiego. Ale jej on nie
obchodził. Ona chciała wrócić do wioski, do swych przyjaciół. Jednak
najbardziej obawiała się, że zacznie jej brakować dawnego członka ich drużyny,
z którym ostatnio tak dużo czasu spędza.
- Co cię ugryzło?
- spytał chłodno Uchiha.
- Chcę wreszcie
stąd odejść. Chcę wrócić do Konohy - powtórzyła stanowczo, spoglądając w kare
tęczówki shinobi.
- W swoim czasie -
odparł tym samym tonem i momentalnie zauważył lecącą ku niemu poduszkę. Nie
przejmując się zbytnio, w ostatniej chwili zrobił unik, a poduszka uderzyła o
ścianę.
– Uhu, Haruno pokazuję pazurki - powiedział, przewracając
oczami.
- Nie mam zamiaru
stać się osobą twojego pokroju.
Sasuke słysząc jej słowa, niespodziewanie zmarszczył delikatnie brwi, nie
za bardzo wiedząc, do czego kunoichi dąży. Powolnym krokiem zaczął się do niej
zbliżać, nie odrywając wzroku od jej szmaragdowych tęćzówek.
- Rozwiń myśl - powiedział
z chłodnym spokojem.
Sakura wzięła głęboki wdech, po czym słowa zaczęły wypływać z jej krtani
drżącym głosem.
- Odszedłeś z
wioski bez najmniejszego pożegnania, nie wspominając już o tym, że mnie ogłuszyłeś.
A dlaczego? Dla zemsty, która pomału zaczyna zjadać cię od środka. Powodujesz,
iż z każdym dniem tracisz to, kim jesteś naprawdę. Stajesz się kimś innym,
stajesz się nikomu nie potrzebnym mścicielem.
- Bo nim jestem! -
warknął poirytowany, unosząc głos o tonację. - Chcę pomścić swój klan - wycedził
przez zaciśnięte zęby.
- Ale jakim
kosztem? - spytała z bólem w głosie - W takim tempie staniesz się taki jak on.
Taki jak Itachi.
- Nie będę jak on
- zaakcentował ostro, przymykając na chwilę powieki, chcąc zgasić narastająca w
nim złość.
- Skąd wiesz? - zapytała,
nie potrafiąc pojąć, dlaczego o tym rozmawiają i dlaczego ją to tak boli. - Co
zrobisz, jak już go zabijesz?! - krzyknęła, co było szokiem również dla niej
samej.
- Nie wiem! - odkrzyknął,
dając się ponieść krzątającym się w nim emocjom. - Jednak mogę dać ci moje
słowo, że nie stanę się taki jak on! - Nie wiedział, czemu to powiedział, a
także czemu się unosił, aczkolwiek słowa Haruno dotknęły go w znaczący sposób.
Nie chciał, by w jej oczach był jedynie imitacją starszego brata.
- Niby po co mi
twoje słowo, skoro kilka lat temu zawiodłeś nas wszystkich, odchodząc do
Orochimaru? - spytała drżącym głosem. - A zresztą, czasu nikt nie jest w stanie
cofnąć - powiedziała ze zrezygnowaniem, zaczynając odwracać się od niego na
pięcie. Nagle poczuła mocny uścisk na swym przedramieniu, po którym nastąpiło
lekko szarpnięcie, powodujące iż ponownie musiała spojrzeć w jego kare
tęczówki.
- Musiałem to zrobić,
musiałem odejść - powiedział z nutką złości i zaczął się zastanawiać, czy naprawdę właśnie zaczął się jej tłumaczyć.
- Jak powiedziałam
przed chwilą, czasu nie da się cofnąć - odparła. - Odszedłeś i nie wrócisz. Gdy
mnie wreszcie wypuścisz, prawdopodobnie prędko się nie spotkamy – mówiła, wyrywając
swoje ramię z jego uścisku.
Jednak Sasuke nie skończył z nią rozmawiać, złapał ją obiema dłońmi za
ramiona, a następnie przycisnął swym ciałem do ściany.
Sakura rozszerzyła delikatnie źrenice w zdziwieniu, nie spodziewając się
takiej reakcji z jego strony.
Karooki również nie wiedział, co w niego wstąpiło. Perspektywa, że nie
będzie mógł napajać się jej kojącą chakrą nigdy więcej, nie za bardzo mu się
podobała. Z drugiej strony, wiedział, że to nie jest miejsce dla niej.
- Nie bądź taka
pewna, gdy zabije brata, wszystko będzie możliwe. Nawet powrót do Konohy - oznajmił
jej niespodziewanie.
- Wybacz mi,
Uchiha, jednak ciężko mi uwierzyć w twoje słowa - powiedziała jakby od
niechcenia, w rzeczywistości ukrywając w sobie tę znikomą nadzieję odnośnie
jego powrotu.
Cisza.
Sasuke skrupulatnie przypatrywał się rysom jej twarzy. Od początku
wiedział, że nie jest tą samą osobą, co kilka lat temu. Wiedział, że się
zmieniła, ale nie przypuszczał, że aż tak bardzo. Niekontrolowany śmiech
wydobył się z jego krtani.
- Nigdy nie
przypuszczałem, że kiedykolwiek zwrócisz się do mnie w ten sposób - stwierdził
bez ogródek.
Sakura parsknęła śmiechem, po czym zaczęła szarpać się, chcąc wydostać się z
jego uścisku. - Puść mnie! - warknęła ostro, spoglądając w jego magnetyczne
kare tęczówki.
Jej krzyki nie robiły na nim
najmniejszego wrażenia. Nie zamierzał jej prędko puszczać, wolał napawać się
intensywnością jej wyrazistych szmaragdowych oczu póki jeszcze może. Miał dziwne
przeczucie, że tym razem Suigetsu i Karin przyniosą dokładne informacje, które
doprowadzą go prosto do brata. Będąc zahipnotyzowanym jej spojrzeniem, nie
wytrzymał. Nie wiedział czemu, ale musiał to zrobić, nie potrafiąc oprzeć sie
tej jakże kuszącej pokusie. Niespodziewanie wpił się zachłannie w jej soczyste karmazynowe
usta.
Od Autorki: Jak większość z was pewnie wie, byłam zmuszona przenieść tego bloga wraz z Bonds na blogspota ;) I nie żałuję swej decyzji, wręcz przeciwnie. Jedyne czego żałuję to, to że nie zrobiłam tego wcześniej ;) Jak widać blog jeszcze nie jest do końca ogarnięty, ale postaram się to zrobić w tym tygodniu ;) Rozdział 8 prawdopodobnie zacznę pisać w weekend ;)
Muahahaha warto było czekać ;D Takie przesunięcie w czasie dobrze zrobiło rozdziałowi :D Sasuke coraz bardziej w jakiś sposób przywiązuje się do Sakury i to jest Sweet *___* Sis, powiedz że coś z tego wyniknie, prawda ? prawda ? *____* Najlepsze było zakończenie. Awwww !!! *___* Ciekawe co zrobi Sakura ? Spoliczkuje go, czy podda się tej chwili *___* Fajnie jakby nakryła ich Karin ];-> Czerwona małpa dostała by zawału ];-> To na Tyle Sis. Buźka :*****
ReplyDeletePs. Zapomniałam o szczególe... Sis możesz zmienic kolor czcionki na biały ? Źle mi się czyta gdy jest czarna na ciemnym tle... Dzięki Sis :)
ReplyDeleteSis! ale wszystko jest dobrze =.='
DeleteUhm. No i co? Porzucasz mnie z tym niedosytem? Rawrrrr. Tyle miałam do powiedzenia po ostatniej scenie Sasuke i Sakury. Do tej pory już i tak wychodziłaś poza stereotypy, jednak dzisiaj przekroczyłaś jakąś magiczną linię, co poruszyło mnie tam, w środku. Wiesz, w okolicach mostka, możliwe, że lekko po lewej stronie. Takie coś, co bije. Raz mocno, a raz nie. Raz boleśnie, a raz radośnie. No, to chyba nazywa się serduszko :) Kocham Twoje opowiadania i tak się załamuję, gdy nie mogę czytać ich dalej. Czasami czekanie mnie dołuje, ale jednak zwycięża ta ciekawość i chęć zagłębienia się w ich motywach, co nie raz pozwala mi poznać Cię dokładniej :) Buziaki i wiedz, że czekam niecierpliwie :*
ReplyDeleteGomene!
DeleteWiesz co ci powiem? Na dniach dostalam kopa w dupe, mozna powiedziec ze od siebie samej i zamierzam pisac nieco dluzsze rozdzialy ;) A zwlaszcza tu! ;)
Oooo mowisz ze rozszyfrowujesz mnie xD Podoba mi sie to xD
Przeczytałam na raz wszystkie twoje opowiadania, przypominając je sobie... właśnie skończyła i jestem po wrażeniem... brak mi sów, widać że przez te 4 lata kiedy się nie odzywałam zmieniłaś się... Oczywiście dalej mogę stwierdzić że kocham Twoje opo!!!
ReplyDeleteA teraz moja droga... zapraszam Cię do siebie... powracam po 4 latach zmotywowana do prowadzenia swojego bloga znów!
http://ss-kdc-by-yoruichisia.blog.pl/
Twoja stara znajoma... Yoruichisia ;*
Przeczytałam już wszystkie rozdziały na Twoich blogach ^^ :)
ReplyDeleteStałam się ich wielką fanką, ponieważ piszesz fenomenalnie! (wiem, powtarzam się)
Co do tej historii: Sasuke w końcu się przywiązał do Sakury, choć sam nie zdaje sobie z tego sprawy :) xD Jestem bardzo ciekawa jak zareaguje na to różowowłosa ^^
Nie mogę uwierzyć, że przez całe 3 miesiące Tsunade i innym udało się powstrzymać Naruto przed poszukiwaniem Sakury. :P :P
Pozdrawiam :3
No kurdę... Nie mam słów. Normalnie cud miód i orzeszki. Chociaż nie. To jest o wiele smaczniejsze niż masło orzechowe xD. To jest tak jakby Nutella wsadzona do naleśnika i polane to wszystko przepysznym syropem klonowym *.* ! Co prawda na onecie czytałam twoje opowiadanie z zapartym tchem, to tutaj... Tutaj się normalnie duszę z przejęcia :3 .. Ojejej... Co będzie dalej? Czyżby miał być Hentai? A może coś jeszcze innego? Osz, no! Nie mogę wytrzymać ; _ ; ... To takie trudne.
ReplyDeleteCzekam ze zniecierpliwieniem w takim razie ^.^