Nie wiedział czemu wszyscy wokół niego nagle zamilkli. Czuł, jak atmosfera
zagęszcza się niespodziewanie, jakby pojawił się ktoś nieproszony. Nagle
usłyszał cichy szept, wypowiadający jego imię. Doskonale pamiętał tę tonację.
Złość zaczęła się w nim wzmagać. Nie powinna tu być. Nie powinna widzieć go w
takim stanie. Nie powinna wychodzić ze swego pokoju. Za taką niesubordynację
miał ochotę wrzasnąć i nieźle skopać komuś tyłek. Jednak nie mógł ani wstać,
ani powiedzieć czegokolwiek, a nawet dostrzec, co się wokół niego dzieje.
Jedyne, co widział, to zamglony obraz. Ostry paraliżujący ból przeszywał jego
ciało, rozprzestrzeniając się po kończynach. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał,
był Kabuto, który specjalnie uruchomił zastawioną przez niego pułapkę, by tylko
go tam zwabić. A on głupi dał się na to nabrać. Teraz wiedział, że celem Kabuto
od samego początku było wyeliminowanie go. Ku jego szczęściu, pojawienie się
reszty Hebi pokrzyżowało plany szarowłosemu, jednak nim udało im się go
schwytać, ten zbiegł.
Czuł ją koło siebie, wiedział, że nachyla się nad nim, jednak żadne słowo
nie opuściło jej krtani. Miał przeczucie, że uważnie mu się przygląda,
analizując dokładnie każdy widoczny fragment jego ciała. Po chwili poczuł jedną
z jej chłodnych dłoni na klatce piersiowej, a drugą na swym czole. Chciał ją
odepchnąć jak najdalej od siebie. Nie potrzebował jej. Wystraczyło, by ugryzł
przedramię Karin bądź też Juugo podzieliłby się z nim jego chakrą i wróciłby do
sił. Ale nie - oni musieli przyciągnąć Haruno, jakby sami nie mogli zabrać się
do roboty. Jednak gdy tylko chakra kunoichi zaczęła przepływać przez jego
ciało, poczuł kojącą ulgę. Jej dotyk był niczym wybawienie. Nie wiedział czemu,
ale ogarnęła go chęć spojrzenia w te duże szmaragdowe oczy. Żałował, że nie może
pozbyć się mgły, która przesłaniała mu obraz. Nagle kunoichi Liścia oderwała
swe dłonie z jego ciała, a ból niemalże od razu powrócił. Chciał krzyknąć by
nie przestawała, lecz żadne słowo nie chciało opuścić jego krtani. Zamiast tego
usłyszał, jak ona zaczyna krzyczeć do jego towarzyszy, rozkazując im, a to było
dla niego czymś zupełnie nowym - rozkazująca Haruno nie bojąca się podnieść
głosu i pewna tego, co robi. Chciała, a wręcz rozkazała, by go natychmiast
przenieść do któregoś z pokoi. Momentalnie poczuł, jak Juugo wraz z Suigetsu
biorą go na ręce, próbując przetransportować go do pobliskiego pomieszczenia. W
trakcie słyszał również, jak stanowczym tonem rozkazywała Karin, by ta
przyniosła przedmioty, których w obecnym stanie nie potrafił nawet powtórzyć. W
normalnych okolicznościach wiedział, że Karin za nic w świecie nie zgodziłaby
się na wykonanie poleceń innej kobiety, która jeszcze przed chwilą była ich
jeńcem. Ale teraz nie słyszał żadnego sprzeciwu z jej strony, tylko dźwięk
oddalających się pośpiesznie kroków. On natomiast pragnął poczuć po raz kolejny
ulgę, jaką przed chwilą doznał za sprawą delikatnych dłoni różowowłosej. Był
zdolny do wszystkiego, byle tylko nie czuć rozdzierającego bólu. Nawet nie
zdawał sobie sprawy, jakim cudem zmusił swą dłoń do złapania kunoichi.
Niespodziewanie poczuła silny uścisk wokół swego nadgarstka. Pośpiesznie
spojrzała na rękę, a widząc, że to półprzytomny Uchiha, nie hamowała
zdziwienia. Po dawce trucizny, jaką dostał od Kabuto, nie powinien w ogóle się
ruszać. Jego ciało powinno być sparaliżowane aż do momentu podania
odpowiedniego antidotum. Podziwiała go za jego determinację i wolę walki, ale
nie zmieniało to faktu, że to przecież był Sasuke Uchiha, którego znała od lat.
Nie powinna być jakos specjalnie zaskoczona, aczkolwiek nie potrafiła pozbyć
się tego uczucia. Jej priorytetem było pozbycie się szkodliwej trucizny z
organizmu dawnego członka drużyny siódmej. Próbowała rozluźnić jego uścisk, a
nawet pozbyć się go, jednak przy każdej próbie wydawało jej się, że jego palce
jeszcze bardziej zaciskają się wokół jej nadgarstka. Zastanawiała się, skąd on
bierze na tyle siły i czemu nie chce jej puścić. Z drugiej strony, zdawała
sobie sprawę, że to może być zwykły nic nieznaczący odruch z jego strony.
Po chwili Suigetsu wraz z Juugo położyli półprzytomnego Sasuke na łóżku, z
którego wcześniej ściągnęła pościel. Karin również wbiegła do pokoju, niosąc
kilka większych misek, sake, gazy, bandaże i zioła, o które specjalnie
poprosiła. Nie obyło się także bez strzykawek i specjalnego naczynia do
mielenia ziół. Domyśliła się, że w byłej kryjówce Orochimaru było tego pod
dostatkiem. Gorzej natomiast z jakimkolwiek sprzętem medycznym, którego
niestety brakowało. Będzie zmuszona poradzić sobie bez niego.
- Ubijaj zioła -
rzuciła czym prędzej do czerwonowłosej, a sama wręcz wyrwała swój nadgarstek z
uścisku Sasuke, mając dość tej zabawy. Jego palce pozostawiły po sobie wyraźne,
czerwone ślady. Sakura, ignorując je, związała włosy w kitkę.
- Kunai - niemal
warknęła w stronę dwóch mężczyzn, którzy wymienili się pytającymi spojrzeniami.
- Będziecie tak stać i patrzeć jak trucizna trawi jego ciało? Jeśli nie zacznę
działać, to w przeciągu godziny będzie warzywem! - wrzasnęła wściekła,
aczkolwiek dopiero teraz zrozumiała, że jako shinobi Liścia nie powinna leczyć
ninja widniejącego w księdze bingo. Ale ona znała go, wychowała się z nim, a
przede wszystkim wraz z Naruto tworzyli drużynę, o której żadne z nich nie może
zapomnieć. Poza tym wątpiła, by kiedykolwiek mogła wybaczyć sobie, jeśli
pozwoliłaby mu umrzeć w taki właśnie sposób.
- Kunai! - syknęła
ostro, nie chcąc tracąc ani więcej czasu.
Juugo chwycił za kaburę znajdującą się z tyłu spodni i wyciągnął z niej
broń, o którą prosiła Haruno.
- Nie... -
wtrąciła Karin, nie chcąc widzieć jak Sasuke zostaje zamordowany na jej oczach.
Nie zamierzała do tego dopuścić.
- Zamknij się i
ubijaj te cholerne zioła - odparła karcąco przez zaciśnięte zęby, próbując
opanować swe emocje. Juugo rzucił jej kunai, który złapała bez problemu. Ostrze
przystawiła do grubej koszuli dawnego przyjaciela i korzystając z jego pomocy
rozdarła ją. Palcami delikatnie przejechała po rozgrzanej klatce piersiowej
kruczowłosego, która zaczynała robić się sina w kilku miejscach. Odwróciła się
do Karin, spoglądając na przedmioty, jakie ta przyniosła. Bez zawahania
chwyciła za flakonik wypełniony alkoholem, za pomocą ust wyciągnęła korek a
następnie wylała trochę zawartości na ostrze kunai. Brakowało jedynie ognia,
aczkolwiek nikt z obecnych nie był w stanie wykonać katton, a nim woda by się
zagotowała, mogłoby być już za późno.
- Ucieraj te
zioła! - ponagliła Karin wiedząc, że lada chwila może ich potrzebować. Czując
przeniekliwy wzrok towarzyszy Sasuke na swoich plecach, nacięła ostrożnie jego
skórę po obu stronach klatki piersiowej. Wyrzuciła kunai ze swych rąk i skupiła
w nich ogromną ilość chakry. Przystawiła dłonie do jego ciała i zaczęła skupiać
się na wydobywaniu się trucizny z organizmu kruczowłosego.
Nie było łatwo, ale taki zabieg nigdy nie należał do najprostszych, pomimo
iż na taki wyglądał. Na jej czole pojawiały się kropelki potu.
- Pośpiesz się -
rzuciła w stronę Karin. - I dodaj do nich pięć kropli wody - mruknęła
spokojnie, próbując nie stracić kontroli nad chakrą.
Niespodziewanie poczuła jak ktoś przykłada
jej chłodną szmatkę do twarzy, chcąc pozbyć się potu. Spojrzała kątem oka na
Hozukiego stojącego tuż obok niej i podziękowała mu słabym uśmiechem.
Mijała minuta za minutą, a Sakura
pozbywała się coraz większej ilości trucizny z organizmu kruczowłosego, aż
wyciągnęła ostatnie krople. Jednak to nie był koniec. Bez słowa chwyciła jedną
z rąk za ceramiczną waze, w której znajdowały się przyrządzone przez Karin
odpowiednie zioła i zaczęła delikatnie wcierać je w rany jakie pozostawiła na
jego klatce piersiowej.
Zajmowała się nim bez przerwy przez
kilka godzin, cały czas czując, jak jej każdy ruch jest bacznie obserwowany
przez każdego członka Hebi. Wiedziała, że nie do końca jej ufają, zresztą nie
dziwiła im się, gdyż sama sobie w tej chwili nie ufała. Pomimo iż chciała go
uratować, jej podświadomość walczyła z nią zawzięcie. Jako kunoichi Liścia nie
powinna tego robić, ale stare więzi z owym mężczyzną przechyliły szalę na jego
korzyść. Jednak teraz gdy wie, kto jest czwartym członkiem Hebi, nic tu po niej.
W momencie gdy będzie mieć stu procentową pewność, że stan Sasuke jest
stabilny, wykorzysta pierwszą lepszą okazję do ucieczki. Zastanawiała się
jedynie jaka będzie reakcja Tsunade i Naruto na wieść, że spotkała Sasuke. Ba!
Że uratowała mu życie. Uzumaki pewnie będzie jej wdzięczny, a na dodatek,
znając jego położenie, będzie chciał go odnaleźć i siłą zaciągnąć do wioski.
Natomiast Tsunade, mimo możliwego niezadowolenia, prawdopodobnie nie będzie
kwestiować decyzji, jaką podjęła.
Nagle opadła na zimą podłogę, nie
mogąc już ustać na nogach. Juugo czym prędzej znalazł się przy niej, biorąc ją
na ręce.
- Muszę odpocząć -
stwierdziła przyciszonym głosem. - Dajcie mi znać, jeśli coś będzie się z nim
dziać - dodała, na co męska płeć Hebi skinęła, udzielając jej tym samym
pozytywnej odpowiedzi.
- Sami damy sobie
radę - burknęła pod nosem mało zadowolona Karin.
Suigetsu posłał jej karcące
spojrzenie.
- Mogłabyś się
chociaż raz zamknąć - warknął, będąc wyraźnie poirytowany jej zachowaniem. -
Właśnie uratowała twojego Sasuke-kun, więc mogłabyś być jej wdzięczna. -
dopowiedział w złości, po czym otworzył drzwi, by Juugo mógł przenieść
rózowowłosą do innego pokoju.
Pomimo iż nie był w stanie otworzyć
oczu, słyszał zamieszanie, jakie toczyło się w okół niego. Poczuł ulgę, gdy
różowłosa wznowiła jego leczenie i nawet nie przeszkadzał mu dyskomfort, jaki
wtedy odczuwał, gdyż jej dłonie łagodziły wszelki ból. Chciał krzyczeć w
momencie, gdy po raz kolejny przestała dotykać jego ciała, ale wiedział, że
była wyczerpana. Następnie krótka wymiana zdań pomiędzy członkami Hebi, jednak
słysząc słowa Karin miał ochotę sam się wtrącić, ale ku jemu niezadowoleniu
jego stan na to jeszcze nie pozwalał. Mijały kolejne minuty, godziny a on leżał
bezwładnie na nieprzyjemnie zimnym łóżku. Słyszał jak po dłuższym czasie
wchodzi ponownie do pomieszczenia, w jakim został położony. Ponownie poczuł jej
kojącą chakrę penetrującą jego organizm. Czuł jak siły zaczynają w niego
wstępować, za co był jej wdzięczny, choć, nie sądził, że go wyleczy i nie
dlatego, że byłaby w stanie, bo w to nie wątpił. Jednak nie miał pewnośc, co do
jej intencji. Czyżby ta kunoichi, która znajdowała się kilka centymetrów od
niego, nadal po tych latach coś do niego czuła? Pamiętał, jak chciała go
powstrzymać przed opuszczeniem wioski, ja wyznała mu miłość. Powiedziała, że
zrobi dla niego wszystko, nawet opuściłaby dla niego wioskę. Wiedział wtedy, że
gdyby się zgodził, po jakimś czasie dziewczyna zaczęłaby się wahać, zwłaszcza,
że musiałaby przebywać w towarzystwie Orochimaru, które towarzystwo nie było
zbyt ciekawe. Oboje wtedy wiedzieli, jakie intencje ma sannin odnośnie swej
rodzimej wioski i nie sądził, by Sakura w chociaż najmniejszym stopniu
popierała jego plany. Jego natomiast to nie obchodziło. Jemu zależało na
zdobyciu siły, by móc zemścić się na bracie. Konoha go nie obchodziła. W
obecnej chwili cieszył się, że wtedy nie wziął jej ze sobą, pomimo iż ta chęć
korciła go. Gdyby wtedy zgodziłby się na jej propozycję, Haruno nie zdobyłaby
zdolności, jakie zyskała przy Tsunade i nie byłaby w stanie go teraz wyleczyć.
Ponownie poczuł, jak jej chakra zanika i jak kunoichi cofa pomału swoją dłoń.
Nie wiedział czemu, ale ponownie ją złapał za nadgarstek, kładąc jej dłoń tam
gdzie znajdowała się przed chwilą - na jego ranach. Zmusił swe powieki do
otwarcia, chociaż nie przyszło mu to z łatwością. Na początku jego wzrok
ponownie był zamglony, jednak szybko cały obraz zaczął wyostrzać się.
Widział jej duże szmaragdowe oczy,
które spoglądały na niego w zdziwieniu. Widać było, że nie spodziewała się, iż
ten tak prędko się ocknie. Zaskoczenie również widniało na twarzach jego
towarzyszy, którzy bacznie mu się przyglądali.
- Zostawcie nas -
wychrypiał chłodno, spoglądając chłodno na członków Taki. Niepewnie zaczął
unosić się na łokciach, aż był w stanie usiąść. Jednak nie było to takie miłe.
Juugo wraz z Suigetsu wymienili się
pytającymi spojrzeniami, jednak nie powiedzieli nic, tylko posłusznie opuścili
stary żadko używany pokój. Inna historia natomiast była z czerwonowłosą, której
ta komenda nie za bardzo pasowała.
- Ty też Karin -
powiedział tym samym tonem, nie odrywając wzroku od intensywnie zielonych
tęczówek.
- Nie zostawię cię
z nią samego - wtrąciła stanowczo, nie chcąc zostawiać go w takim stanie z
shinobi Liścia. Zdawała sobie sprawę, że to nieprzeciętna kunoichi, tylko
uczennica legendarnej sanninki - Tsunade.
- Wyjdź - warknął
o wiele ostrzej, powodując, iż na ciele obu kobiet pojawiły się dreszcze pod
naciskiem jego tonu.
- Powiedziałem
wynocha! - Tym razem podniósł swój głos. Nie zamierzał znosić jej sprzeciwu,
zwłaszcza teraz, gdy chciał odbyć pewną rozmowę z Haruno.
Nieco przestraszona zachowaniem Sasuke
Karin, opuściła pokój tak, jak ten tego chciał, zostawiając go sam na sam z
różwowłosą.
Spojrzeniem uważnie świdrował znajomą
kobietę, dopiero teraz tak naprawdę dostrzegając, jak się zmieniła na przestrzeni
tych kilku lat. Wydoroślała, jej sylwetka nabrała charakterystycznych kobiecych
kształtów i te oczy, która z każdą sekundą wydawały mu się coraz bardziej
nabierać intensywności.
- Czemu to
zrobiłaś? - spytał, chcąc poznać powody, które sprawiły, że zmusiła się do
udzielenia mu pomocy.
Sakura zmarszczyła brwi i uważnie
lustrowała jego bezuczuciowy wyraz twarzy. Przed chwilą było jej żal Karin, na
którą podniósł głos w tak ostentacyjny sposób. Ona sama przeraziła się
kruczowłosego i jego zachowania. Perspektywa spędzenia z nim kilku chwil sam na
sam wcale jej nie pomagała.
Drugą dłoń zacisnęła mocno, próbując
opanować swoje nerwy. Nie chciała pokazać mu, że się go boi, aczkolwiek miała
wrażenie, że on już doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
- Czemu, co
zrobiłam? - spytała unosząc swą głowę nieco wyżej. Nie zamierzała dawać mu sobą
pomiatać. Nie była Karin.
- Dlaczego mi
pomogłaś? - wychrypiał, nie będąc do końca przekonanym co do swoich słów.
Jednak nie miał zamiaru pytać się dlaczego go uratowała, słowo pomoc bardziej
mu odpowiadała. Pod żadnym pozorem nie zamierzał być jej niczego dłużnym.
Zastanawiała się dłuższą chwilę nad
odpowiedzią, która nie tylko by ją usatysfakcjonowała, ale także w minimalny
sposób mu dogryzła. Nie było to jednak takie proste zadanie, jak myślała.
Westchnęła cicho w akcie rezygnacji i odpowiedziała spokojnie, spoglądając
prosto w jego karę tęczówki.
- Bo jestem
głupia.
Musiał przyznać, że nie spodziewał się
usłyszeć takich słów z jej strony. W odpowiedzi prychnął jedynie pod nosem.
- Jeśli chcesz to
zaraz mogę wprowadzić ponownie w twój organizm truciznę przygotowaną przez
Kabuto i tym razem ci nie pomogę - warknęła przez zaciśniętę zęby, spoglądając
na niego zadziornie. Nie podobało jej się, że nie potrafił okazać ani krzty
wdzięczności za to, co zrobiła. Nie spodziewała się jakiś wielkich podziekowań
z jego strony, ale zwykłe dzięki by jej wystarczyło, bo w końcu, do
jasnej cholery, uratowała mu życie. Na samym myśl o tym wzbierała w niej złość.
Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
Musiał przyznać, że rzeczywiście stała się bardziej zadziorna, ale nadal była
tą samą upierdliwą osóbką. Na samo wspomnienie kącik jego ust minimalnie
powędrował ku górze.
- I tak cię nie
wypuszczę dopóki nie oddasz mi tego, czego chce - powiedział nagle, ignorując
chwilowo jej zaczepkę.
- To mamy problem,
bo ja nie mam zamiaru ci go dawać - skwitowała ostro z surowym wyrazem twarzy.
Zmierzała pominąć wzmiankę o planie ucieczki, jaki zrodził się w tej chwili.
Jednak chciałaby zobaczyć jego twarzy, gdy uda jej się wydostać z jego sideł.
Niespodziewanie poczuła jak przyciągą ją bliżej siebie.
- A jeśli sam
sobie go wezmę? - spytał chłodnym szeptem, oddechem muskając jej szyję. Słyszał
jak przełyka ślinę, czując go tak blisko siebie, ale nie zamierzał się oddalać.
Sakura zaśmiała się cicho.
- Najpierw
musiałbyś go znaleźć - odparła triumfalnie, jednak widząc zadziorny uśmiech na
jego twarzy, ogarnęła ją pewnego rodzaju obawa. Zachowywał się, jakby zdawał
sobie sprawę z pewnego faktu, który dla niej był póki co zagadką.
- Jesteś uczennicą
Piątej, gdzie mogłabyś schować coś ważnego tak, by nikt z Hebi nie byłby zdolny
do odnalezienia owego przedmiotu? - spytał z wyraźną drwiną. - Oddasz go sama,
czy mam poprosić Mande o wskazówki jak dostać się w ekspresowym tempie do
twoich i Tsunady pijawek? - Jego dłoń zakleszczyła się jeszcze bardziej wokół
jej nadgarstka.
- Nie bądź taki
pewny siebie - wtrąciła poirytowana. Mogła się domyśleć, że prędzej przy
później Sasuke rozgryzie, gdzie schowała zwój, który tak naprawdę był
falsyfikatem. Jednak nie spodziewała się, że rozgryzie ją teraz. Złość zaczęła
w niej kiełkować. Złość na samą siebie, że nie zachowała się jak shinobi tylko
jak snob. Teraz nie wiedziała, co sobie myślała, gdy go leczyła, jednak zaczęła
wahać się co do tego, czy to był dobry pomysł.
- Akurat w tej
kwestii nie musisz się o mnie martwić.
Chwilę lustrowała jego bezuczuciowy wyraz twarzy, próbując go rozgryźć.
- Po cholerę ci
ten zwój? - nie wierzyła, że zadała to pytanie, po prostu nie wierzyła.
Widziała jak i on zdziwił się na jej słowa, ale ku jej zaskoczeniu odpowiedział
bez najmniejszego problemu.
- By dorwać Itachiego - Jego lodowaty
ton przeciął powietrze niczym brzytwa.
Sakura westchnęła ciężko.
- Zawrzyjmy układ - powiedział
niespodziewanie, co wprowadziło kobietę w zdziwienie. - Ze zwoju chcę się
jedynie dowiedzieć, gdzie on przebywa, reszta utajnionych informacji mnie nie
obchodzi. Zajrzysz do zwoju, sprawdzisz, co chcę wiedzieć. Jeśli twoje słowa
potwierdzą się, wrócisz od razu do wioski. A wiem, że tego chcesz. - Tym razem
mówił ze stoickim spokojem, aczkolwiek zdawała sobie sprawę, jak bardzo łaknął
tych informacji, jak bardzo chciał dokonać zemsty na bracie za rzeź na niemalże
całym klanie Uchiha.
Nie mogła zaprzeczyć, propozycja była
kusząca i pewnie gdyby rzeczywiście posiadała prawdziwy zwój, zastanawiałaby
się nad odpowiedzią. W obecnej chwili nie było nawet o czym rozmawiać.
Zastanawiała się tylko nad jego reakcją, gdy dowie się, że blefowała. Jednak
musiała pamiętać, aby nie dać się zastraszyć, jak to przed chwilą zrobił z
Karin.
Czekał na pozytywną odpowiedź z jej
strony, cały czas uważnie przyglądając się jej. Ku jego zaskoczeniu, nie potrafił
rozgryźć jej myśli. Niby była tą samą Sakurą Haruno, a jednak czuł jej
wewnętrzne zmiany.
- Zmieniłaś się - powiedział cicho, za
co od razu zaczął się karcić. Nie powienien tego mówić, zwłaszcza na głos,
jednak było już za późno na cofnięcie jakichkolwiek słów.
Jedna z jej brwi uniosła się w
zdziwieniu.
- Ty również - odparła niespodziewanie.
Nie
drgnęła nawet, gdy słowa opuściły jej krtań.
Chciał
zapytać, czy podjęła decyzję odnośnie jego drobnej propozycji, z której oboje
wyszliby z korzyścią, gdy nagle poczuł przeszywający ból w ciele. Czując
niespodziewany dyskomfort syknął z bólu, a następnie zaczął kaszleć
niekontrolowanie.
Sakura
ściągnęła siłą jego palce ze swojego nadgarstku, a następnie popchnęła go do
tyłu, kładąc go z powrotem na niepościelone łóżko.
- Nawet się nie ruszaj - warknęła zła,
kumulując chakrę w swych dłoniach, chcąc jak najszybciej pozbyć się owych
dolegliwości.
Nie
skomentował jej reakcji, natomiast cały czas spoglądał na nią ze zdziwieniem
wypisanym na swej twarzy. Po raz kolejny było mu dane zaznać kojącego dotyku
jej dłoni.
- Daj mi dzień na zastanowienie się -
szepnęła cicho, nawiązując do propozycji, jaką jej przed chwilą przedstawił.
Sasuke
skinął jedynie głową, spodziewając się takiej, a nie innej odpowiedzi z jej
strony.
Nie
sądziła, że tak gładko przyjdzie jej rozmowa z dawnym przyjacielem. Miała
nadzieję, że gdy tylko uda jej się uciec nie prędko ponownie się na niego
natknie. Usuneła szkodliwą truciznę z jego organizmu, więc nie było powodu do
obaw. Naruto prawdopdobnie będzie jej dziękował do końca życia, że uratowała
jego pierwszego przyjaciela. Jednak ona nie była jeszcze do końca pewna, czy
to, co zrobiła, było dobre czy też złe. Cały plan ucieczki tkwił już w jej
głowie, pozostało tylko wdrożyć go w życie. Musiała tylko poczekać kilka minut.
Gdy
wreszcie odpowiedni czas nastał, skumulowała wystarczająco ilość chakry i
uderzyła z impetem w sufit.
Poczuł
wibrację, które niespodziewanie przeszły przez całą kryjówkę. Ale tak szybko
jak się pojawiły, tak szybko zniknęły. Kątem oka spojrzał na stojącego
nieopodal Juugo, który także poczuł tą małą anomalię.
- Idź... - zaczął, gdy niespodziewanie
drzwi do pokoju zostały otwarte z hukiem.
W drzwiach stanęła zasapana Karin
próbująca złapać oddech.
- Mamy problem - powiedziała wreszcie.
- Jaki? - spytał srogo kruczowłosy,
wstając pomału z łóżka, próbując ignorować ból, który jedynie zelżał.
- Ona... - nie wiedziała, jak
dokończyć. W końcu jej zadaniem było dopilnowanie, by Haruno pod żadnym pozorem
nie uciekła. Jednak zawiodła, a kunoichi wykorzystała pierwszą lepszą okazję do
ucieczki i to z ogromnym powodzeniem.
Sasuke zmarszczył brwi w gniewie,
domyślając się, co Karin próbuje mu powiedzieć.
- Kiedy? - warknął stając na zimnej
kamiennej posadzce.
- Przed chwilą - odpowiedziała
zmieszanym głosem.
Karooki zaczął wychodzić chwiejnym
krokiem z pokoju z zamiarem odnalezienia starej znajomej i przyprowadzenia jej
z powrotem. A więc taka jest jej odpowiedź, przeleciało mu przez myśli.
Chciał z nią wszystko załatwić na spokojnie ze względu na dawne czasy, jednak
jak widać owa opcja nie wchodziła w grę. Wszystko przez wewnętrzne zmiany,
jakie zaszły w różowowłosej. Niespodziewanie poczuł szarpnięcie za ramię.
Zatrzymał się i spojrzał za siebie.
- Karin - syknął z jadem.
- Nie powinieneś - powiedziała
pośpiesznie. - Jeszcze kilka godzin temu byłeś...
- To trzeba było jej pilnować, jak ci
kazałem - warknął, wyrywając swoje ramię z jej uścisku i kierując się ku
wyjściu.
Spodziewała się, że prędzej czy później będzie mieć ogon, jednak nie
sądziła się, że ten czas nadejdzie tak szybko, a co najważniejsze, że będzie
nim on sam. Nie powinien nawet wstawać, a co dopiero wyruszyć w pogoń za nią.
Jego reakcja musiała być natychmiastowa, za co przeklnęła go pod nosem, gdy
chwilę temu poczuła jak obślizgłe węże zaczynają oplatać jej ciało. Strach
przed kreaturami spodowadował, iż cała zastygła w bezruchu, błagając w myślach,
by sobie poszły. Ale wiedziała, że to nie będzie takie proste, jakby chciała.
- Wiesz, że to nie
ładnie tak uciekać? - spytał ze stoickim spokojem.
Sakura słysząc owe słowa prychnęła pod nosem z pogardą.
- Mów za siebie - odparła srogo. - Chcę
wrócić do Konohy - powiedziała, unosząc głowę wyżej, chcąc uniknąć języka węża,
który znajdował się zastraszająco blisko.
- Najpierw chcę zwój - powiedział,
przyglądając się jej uważnie. Musiał przyznać, że nie spodziewał się ucieczki.
- Wtedy będziemy rozmawiać o powrocie.
Niespodziewanie kunoichi zaczęła się
śmiać.
- Nie przypuszczałam, że tak długo
będziesz sądził, że rzeczywiście go mam - powiedziała, co było szokiem nawet
dla niej. Ale zdawała sobie sprawę, iż prawdziwy zwój powinien już dawno być w
posiadaniu Kazekage, a także że w okolicy roi się od ninja Liścia i Piasku w
poszukiwaniu jej - po tylu dniach na pewno została uznana za osobę zaginioną,
nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
- Miałeś rację co do Katsuyu, ale zwój,
jaki ukryłam z nią na oczach Suigetsu to zwykły falsyfikat - dopowiedziała, a
kącik jej ust uniósł się zadziornie.
Sasuke zmarszczył swe brwi, po czym
parsknął pod nosem.
- Myślisz, że teraz ci uwierzę? -
spytał sarkastycznie, odwracając się od niej i wolnym krokiem, zaczął kierować
się z powrotem do starej kryjówki Orochimaru. - Twoja dzisiejsza wycieczka
właśnie dobiegła końca.
Ku niezadowoleniu różowowłosej, węże, które trzymały ją w swym uścisku,
zaczęły pełzać tuż za Uchihą.
Bardzo fajny pomysł i bardzo fajne wykonanie.
ReplyDeleteJestem mile zaskoczona, że wśród tony chłamu znalazłam tak przyjemną w odbiorze historię. Napisane lekko i zgrabnie. Od dziś zaczynam śledzić regularnie Twoje wpisy na tym blogu.
Pozdrawiam i życzę dużo chęci do pisania :)