Był wściekły, o ile to określenie było
wystarczająco silne, by okreslić jego samopoczucie, zwłaszcza po tym, czego
niedawno się dowiedział. Przymknął lekko powieki, obmyślając w głowie dalszy
plan działania. Chcąc dopaść brata, musiał zdobyć te informacje. Nie było
innego wyjścia. Miał przeczucie, że niedługo opuszczą Konohę wraz z chroniącym
je ninja, a wtedy tylko przyjdzie im je przejąć. Jednak nie było to takie
proste zadanie. Potwierdzało to ostatnie spotkanie z czwórką shinobi Liścia,
która w porównaniu z innymi przeciwnikami wydawała się pikusiem. Ale mylił się,
gdyż pokonanie ich nie przyszło jego drużynie tak łatwo, jak pierwotnie
przewidywał. Zdawał sobie sprawę z tego, iż owe wydarzenie zaalarmowało Hokage,
która od tej pory będzie o wiele ostrożniejsza. Dlatego nie sądził, że
informacje, które chce dostać, zostaną powierzone geninom bądź też początkującym
chuninom. Przeklnął siarczyście pod nosem, zdając sobie sprawę, że odebranie
jakże ważnego zwoju z rąk ninja Liścia stało się trudnym, jeśli nie
niewykonalnym zadaniem.
Gdy tylko do jego uszu doszło głośne
pukanie, z jego ust wydobyło się ostre ‘Wejść.’ - Juugo się przebudził - powiedziała kobieta, wchodząc do jego
pokoju.
Sasuke otworzył oczy, i podniósł się z
łóżka. Chłodymi tęczówkami spoglądał na czerwonowłosą kobietę.
- Najwyższa pora -
mruknął pod nosem. - Pamięta, co się stało? - zapytał, zbliżając się do niej
wolnym krokiem.
Karin zniżyła lekko swe okular.
- Pamięta co nieco
- odparła, wychodząc mu na przeciw. Będąc z nim twarzą w twarz, położyła swą
dłoń na jego klatce piersiowej tuż obok serca.
- Zanim do niego
pójdziemy, może najpierw pomogę ci się rozluźnić? - spytała uwodzicielskim
tonem, wodząc palcami dłoni po jego umięśnionej klatce piersiowej.
Sasuke chwycił ją za nadgarstek,
ściągając jej dłoń ze swojego ciała. Następnie puszczając ją, wyminął
zawiedzioną kobietę i bez słowa wyszedł.
Gdy wszedł do pokoju zajmowanego przez
Juugo, dostrzegł Suigetsu z ponura miną opierającego się o niedaleką ścianę.
- Bardzo
spartoliłem? - spytał brązowowłosy, podnosząc się z pozycji leżącej.
Sasuke westchnął ciężko.
- Nie twoja wina,
że mnie tam nie było - odparł spokojnie, aczkolwiek w środku aż się gotował.
Gdyby tam był, Juugo nie straciłby kontroli nad sobą i nie stoczyłby
samodzielnej bójki z drużyną pochodzącą z Konohy. Nie doszłoby wtedy do tej
małej masakry. Jego sharingan był w stanie przeniknąć w mężczyznę, zatrzymując
proces przemiany.
- Co teraz? -
wtrącił Suigetsu. - Szukamy jakiś czas, ale nikt nie ma zwoju którego chcemy.
- Czekamy -
powiedział, wiedząc że inna opcja w tej chwili nie wchodziła w grę. Pozostałe
propozycje, jakie chodziły mu po głowie, były póki co zbyt ryzykowne by je
zrealizować.
- Karin da nam
znać, jeśli wyczuje kogoś w pobliżu - dopowiedział, chcąc nieco ukoić nerwy
Juugo, który w obecnej chwili brał całą odpowiedzialność na siebie.
- Tak w ogóle
gdzie ją wcięło? - spytał Hozuki.
Sasuke jedynie wzruszył ramionami.
- Tak długo, jak
robi to, co do niej należy, nie obchodzi mnie, gdzie jest i co się z nią
dzieje. Jej umiejętność jest jedynym, co się dla mnie liczy - powiedział
chłodno.
Jak na zawołanie Karin wbiegła do
pokoju.
- ‘Dwie osoby są w
pobliżu - powiedziała przejętym głosem. - Jedna kieruje się na północ, druga na
południowy zachód i ta jest nieco bliżej - dopowiedziała, łapiąc oddech.
- Podróżują
osobno? - zdziwił się Uchiha. - Jesteś pewna, że są to shinobi? - zapytał z
nutką zwątpienia.
Karin skinęła głową pewna tego, co
wyczuwała.
- Ich chakra na to
wskazuje.
Sasuke spojrzał na brązowowłosego,
który jeszcze przed chwilą leżał w łóżku.
- Jesteś pewien? -
zapytał, chcąc się upewnić, czy jego towarzysz jest gotowy.
- Jak nigdy -
odparł Juugo, zarzucając czystą koszulę na swoje poranione ciało.
- Suigetsu, ty i
Karin zajmijcie się tym shinobi, który jest bliżej. My weźmiemy się za tego
drugiego - powiedział ostro Sasuke, co nie za bardzo spodobało się pierwszej
dwójce, aczkolwiek nie było czasu na zbędne kłótnie i dyskusje.
Popijała sake, wyglądając uważnie
przez okno. Wystarczyło na nią spojrzeć, by poznać, że myślami błądzi
całkowicie gdzie indziej.Nigdy wcześniej nie zdecydowała się na taki krok.
Wybrawszy dośc sporą liczbę osób, nakazała im podróżowac indywidualnie i
opuszczać wioskę w półgodzinnych odstępach.
Jednak w obecnej
sytuacji nie miała innego wyboru - musiała dotrzymać słowa danego Kazekage, a
na zwłokę ani ona, ani on nie mogli sobie pozwolić. Ciężkie westchnięcie
wydobyło się z jej krtani. Zdawała sobie sprawę z tego, że w momencie, w którym
rada starszych dowie się o wszystkim, dostanie ogromne kazanie, zwłaszcza, że
wśród owej ósemki znajduje się również syn czwartego Hokage. Kątem oka zerknęła
na wielki zegar wiszący na ścianie. Mija właśnie czterdzieści osiem godzin od
momentu, w którym Neji jako pierwszy opuścił wioskę. Wybiła również pora, w
której Shizune powinna kończyć obchód po szpitalu. Nalała sobie kolejny pełny
kieliszek sake, którego wypiła niemalże od razu - za jednym podejściem. Wstała
ze swego wygodnego krzesła i opuściła gabinet, kierując się prosto do szpitala,
chcąc dowiedzieć się czegoś na temat zdrowia rannych z ostatniej misji. Miała
cichą nadzieję, że może dzisiaj któreś z nich się obudziło. Idąc uliczkami
wioski mieszkańcy witali się z nią z uśmiechem na twarzy, a co niektórzy nawet
kłaniali się, chcąc okazać jej należny szacunek. Odpowiedziała każdemu, pomimo
iż nie miała nastroju, wiedząc, że gdzieś w lesie znajduje się młode pokolenie
shinobi zdanych tylko na siebie. Każdy opusczając wioskę był zdeterminowany jak
nigdy, nawet Hinata. Gdy zbyła u celu, spotkała się z taką samą otoczką,
jak gdy przechadzała się przez Konohę. Z wymuszonym uśmiechem na twarzy witała
się z wszystkimi, jednak jej oczy wodziły po korytarzach w poszukiwaniu
Shizune. Dostrzegła ją po kilku minutach, kiedy ta wychodziła z jednej z sal.
- Shizune -
powiedziała spokojnie, chcąc zwrócić na siebie uwagę kobiety.
Lekarka, słysząc swoje imię,
przystanęła, a następnie odwróciła się.
- Miałam zaraz do
ciebie iść.
- Jakieś nowe
wieści? - spytała marszcząc delikatnie brwi.
Shizune przytaknęła.
- Ale to nie jest
rozmowa...- powiedziała poważnym tonem, rozglądając się po korytarzu.
- A więc prowadź
do gabinetu - stwierdziła bez ogródek Hokage.
Po niespełnych trzech minutach
znajdowały się w skromnym pomieszczeniu, wypełnionym po uszy regałami pełnymi
teczek i kartami pacjentów w przeróżnych rozmiarach.
- Obudzili się? -
spytała pełna nadziei wnuczka Hashiramy Senju, w miedzyczasie opierając się o
biurko, gdy Shizune zajęła miejsce za nim.
- Niezupełnie -
zaczęła. - Kiba na chwilę ocknął się, jednak wszystkie jego słowa były
niezrozumiałe. Wszystkie oprócz jednego.
Tsunade spojrzała na swoją dawną
uczennice ciekawskim spojrzeniem, który wręcz domagał się dalszej wypowiedzi.
- Kilka razy
powtórzył “Hebi” - powiedziała spokojnie.
Prawa brew blondynki uniosła się,
usłyszawszy owe słowo. Godaime nie kryła swego zdziwienia na wzmiankę o wężu,
gdyż owe zwierzę kojarzyło jej się tylko i wyłącznie z jedną osobą - z
Orochimaru, który od kilku miesięcy nie jest już w świecie żywych.
- Jak myślisz, co
to może oznaczać? - spytała Shizune.
Hokage westchnęła, a następnie
wzruszyła ramionami.
- Zazwyczaj węże
oznaczały Orochimaru, ale w tej sytuacji... - zamyśliła się, rozmyślając po
cichu nad wieloma opcjami, jakie krążyły w tej chwili po jej głowie.
- Kabuto? -
zasugerowała kruczowłosa.
Tsunade pokręciła głową.
- Fakt, on jest
obślizgłym gadem, ale to nie jego metody. Po za tym on woli pracować sam. I nie
widzę żadnej korzyści dla niego z tych informacji. Jeśli oczywiśćie chodzi im o
zwój, który dwa dni temu opuścił wioskę - powiedziała ze stoickim spokojem,
lecz w jej głowie panował chaos, w którym próbowała znaleźć odpowiedź na
dręczące ją w tej chwili pytania.
- Nie zapominajmy
o tym, że Orochimaru przeciągnął Sasuke na swoją stronę.
Ponowne westchnięcie wydobyło się z
krtani blondwłosej.
- Właśnie ta myśl
mnie najbardziej niepokoi. Nikt z innych drużyn, które miały styczność z
tajemniczą trójką, nie wspomniał nic o członku klanu Uchiha. Biorąc pod uwagę
fakt, że jest dezerterem Konohy, informacja o jego położeniu jest priorytetem -
Była święcie przekonana o prawdziwości tych słów. Wszyscy wiedzą, że
zlokalizowanie młodego Uchihy jest priorytetem, później nastanie cięższe
zadanie, jakim jest ściągniecie go z powrotem do wioski, co nie będzie łatwe.
Jednak musieli się pośpieszyć, nim ten wda się w niepotrzebny konflikt z innymi
krajami, bo jeśli tak się stanie, to wtedy ona będzie musiała się srogo tłumaczyć.
Gdyby nie Naruto, Sakura i Kakashi, już dawno byłaby zmuszona wysłać za nim
list gończy, a także znalazłby się w księdze BINGO. Gdyby tak się stało, Sasuke
Uchiha nie byłby nikim więcej niż zwykłą zwierzyną, która jest ścigana do
wydania swego ostatniego tchu.
- Poza tym, jeśli
rzeczywiście ma coś wspólnego z tą trójką i wspomnianym przez Kibę wężem, to
obawiam się o Sakurę - powiedziała niechętnie. Zdawała sobie sprawę z tego, iż
powinna poczekać na wybudzenie się Ino, Kiby, Shino bądź Lee, jednak czas
gonił. Póki co cała czwórka mogła spać przez kilka kolejnych dni.
- Co masz na
myśli? - spytała Shizune, czując, że w tym, co właśnie powiedziała jej
przełożona, byłjakiś podtekst. Znała ją wystarczająco długo, by nie móc
twierdzić inaczej.
Tsunade pokręciła tylko głową.
- Nie wywołujmy
wilka z lasu - stwierdziła, cały czas mając nadzieję, że w owej trójce nie ma
młodego Uchihy. Jednak żadna z nich nie miała pewności i nie mogła jej mieć,
dopóki ktoś się nie przebudzi. Do tego momentu nie pozostaje im nic innego, jak
tylko czekać.
Biegła okrężną drogą przez gęsty las
ku Wiosce Ukrytej w Piasku. Od dawna na swej drodze nie spotkała nikogo, nawet
przydrożnego wędrowca czy zwykłego podróżnego. Do najbliższej karczmy został
kawałek drogi, który musiała pokonać do zmroku, inaczej przyjdzie jej nocowanie
pod gołym niebem, a ze względu na porę roku nie była to zbytnio kusząca
propozycja. Musiała się śpieszyć. Pomimo zmęczenia nie miała czasu na zbędne
postoje, musiała biec dalej. Przyśpieszyła gwałtownie, zdając sobie sprawę, że
czas ucieka, gdy nagle do jej uszu doszedł szmer dochodzący ze znajdujących się
nieopodal krzaków. Zaalarmowana Sakura przystanęła w miejscu i nie tracąc jakże
ważnego czasu, rzuciła kilkoma shurikenami. Słysząc, że szelest ustał,
ostrożnie zaczęła podchodzić w ich stronę z dużą ilością chakry w swych
dłoniach. Wolnym ruchem odgarnęła kilka warstw liści, a jej szmaragdowe
tęczówki dostrzegły zakrwawionego zająca. Ciche westchnięcie wydobyło się z jej
krtani, zmniejszyła ilość chakry, jaka przepływała w tej chwili przez jej
dłonie, a następnie stopniowo zaczęła wyciągać ostrza shurikenów. Delikatne
dłonie przyłożyła do miękkiego futerka zwierzaka i pozwoliła, by jej chakra
zaczęła przepływać przez zająca.
- No i nici z
ciepłego noclegu - szepnęła sama do siebie, wiedząc, że jej szanse na dotarcie
do karczmy przed zmrokiem malały z każdą sekundą. W obecnej chwili nie
pozostawało jej nic innego, jak znaleźć odpowiednie miejsce na biwak, najlepiej
gdzieś zdala od głównej drogi. Nie było jej to na rękę, ale innego wyboru nie
miała. Nocna podróż przez tę część lasu nie była zbyt dobrym pomysłem.
Uleczywszy zwierzaka, wypuściła go ponownie na wolność, po czym wyciągnęła z
małego plecaka plastikowa butelkę wody. Pomału zaczęła obmywać shirukeny z krwi
zająca. I tak nie miała szans na uniknięcie noclegu na łonie natury.
Niespodziewanie przez chwilę wydało
jej się, że w oddali ponownie słyszy jakiś odgłos. Tym razem nie zamierzała od
razu reagować shurikenami czy też używać kunai. Wolała chwilę poczekać,
zwłaszcza, iż z relacji Tsunade kilka drużyn wyczuło, że są obserwowani, jednak
nie zawsze stanęli twarzą w twarz z przeciwnikiem. To, co stało się z drużyną
Ino, było odrębną sprawą, na którą ona miała nieco inny pogląd niż reszta i to
zostało tylko pomiędzy nią a Tsunade. Rozpoczęła skłądanie pieczęci,
jednocześnie czyszcząc broń.
Przeklęty Suigetsu - warknęła wściekła
Karin po tym, jak mężczyzna po kolejnej kłótni ulotnił się, twierdząc, że sam
zdziała więcej niż w jej towarzystwie. Pięścią uderzyła w najbliższę drzewo na
tyle mocno, by mała ilość kory opadła na ziemię. Idealnie wyczuwała chakrę
osoby, która znajdowała się coraz bliżej niej, która zatrzymała się
nispodziewanie. Podskoczyła, łapiąc dłonią za gałąź, a następnie podciągnęła
się. Stojąc na grubszej powierzchni, poprawiła okulary na nosie i zaczęła biec
z gałęzi na gałąź w kierunku celu. Dostrzegając pomiędzy gałęziami kobiecą
sylwetkę przystanęła w miejscu tak, by ona jej nie dostrzegła. Widząc
czerwoną opaskę na głowie kunoichi, wiedziała, że tak jak reszta należy do
Konohy. A więc całe zamieszanie nie było na darmo. Uśmiechnęła się złowieszczo,
po czym przeskoczyła na następną gałąź, chcąc ujrzeć, co robi owa kobieta
siedząca na ziemi. Zmarszczyła brwi, gdy dostrzegła, jak ta czyści swą broń. Po
kilku minutach kunoichi, schowała ją do licznych kieszeni i wolnym krokiem
zaczęła kroczyć przed siebie. Karin zaczęła ją śledzić, gdy ta nagle zniknęła w
kłębie dymu, a w zamian ukazała się kłoda. Czerwonowłosa rozchyliła lekko swe
usta, po czym ponownie zaczęła się skupiać, chcąc zlokalizować shinobi Liścia,
gdy ni stąd ni z owąd ostrze kunai zostało przystawione jej do krtani.
- Czyżbyś mnie
szukała? - szepnęła cichym, lecz chłodnym tonem.
Karin kątem oka spojrzała na kunoichi,
która jeszcze przed chwilą znajdowała się trzy metry poniżej niej. Wiatr
powiewał lekko, bawiąc sie ich włosami.
- Czego chcesz? -
warknęła kunoichi po chwili, widząc, jak czerwonowłosa milczy. Jednak i to nie
pomogło.
- To pobawimy się
inaczej... - powiedziała, a następnie popchnęła lekko kobietę, która z krzykiem
zaczęła spadać z gałęzi. Nie tracąc czasu, skumulowała w dłoni wystarczającą
ilość chakry, a następnie przyśpieszyła upadek Karin, wbijając ją w ziemię. Tuż
przed styknięciem się z gruntem, odbiła się delikatnie od skały, robiąc salto w
tył i wskakując na najbliższą gałąź.
No comments:
Post a Comment