2. Hebi.

          Był wściekły, o ile to określenie było wystarczająco silne, by okreslić jego samopoczucie, zwłaszcza po tym, czego niedawno się dowiedział. Przymknął lekko powieki, obmyślając w głowie dalszy plan działania. Chcąc dopaść brata, musiał zdobyć te informacje. Nie było innego wyjścia. Miał przeczucie, że niedługo opuszczą Konohę wraz z chroniącym je ninja, a wtedy tylko przyjdzie im je przejąć. Jednak nie było to takie proste zadanie. Potwierdzało to ostatnie spotkanie z czwórką shinobi Liścia, która w porównaniu z innymi przeciwnikami wydawała się pikusiem. Ale mylił się, gdyż pokonanie ich nie przyszło jego drużynie tak łatwo, jak pierwotnie przewidywał. Zdawał sobie sprawę z tego, iż owe wydarzenie zaalarmowało Hokage, która od tej pory będzie o wiele ostrożniejsza. Dlatego nie sądził, że informacje, które chce dostać, zostaną powierzone geninom bądź też początkującym chuninom. Przeklnął siarczyście pod nosem, zdając sobie sprawę, że odebranie jakże ważnego zwoju z rąk ninja Liścia stało się trudnym, jeśli nie niewykonalnym zadaniem.
          Gdy tylko do jego uszu doszło głośne pukanie, z jego ust wydobyło się ostre ‘Wejść.’ - Juugo się przebudził - powiedziała kobieta, wchodząc do jego pokoju.
          Sasuke otworzył oczy, i podniósł się z łóżka. Chłodymi tęczówkami spoglądał na czerwonowłosą kobietę.
- Najwyższa pora - mruknął pod nosem. - Pamięta, co się stało? - zapytał, zbliżając się do niej wolnym krokiem.
          Karin zniżyła lekko swe okular.
- Pamięta co nieco - odparła, wychodząc mu na przeciw. Będąc z nim twarzą w twarz, położyła swą dłoń na jego klatce piersiowej tuż obok serca.
- Zanim do niego pójdziemy, może najpierw pomogę ci się rozluźnić? - spytała uwodzicielskim tonem, wodząc palcami dłoni po jego umięśnionej klatce piersiowej.
          Sasuke chwycił ją za nadgarstek, ściągając jej dłoń ze swojego ciała. Następnie puszczając ją, wyminął zawiedzioną kobietę i bez słowa wyszedł.
         
          Gdy wszedł do pokoju zajmowanego przez Juugo, dostrzegł Suigetsu z ponura miną opierającego się o niedaleką ścianę.
- Bardzo spartoliłem? - spytał brązowowłosy, podnosząc się z pozycji leżącej.
          Sasuke westchnął ciężko.
- Nie twoja wina, że mnie tam nie było - odparł spokojnie, aczkolwiek w środku aż się gotował. Gdyby tam był, Juugo nie straciłby kontroli nad sobą i nie stoczyłby samodzielnej bójki z drużyną pochodzącą z Konohy. Nie doszłoby wtedy do tej małej masakry. Jego sharingan był w stanie przeniknąć w mężczyznę, zatrzymując proces przemiany.  
- Co teraz? - wtrącił Suigetsu. - Szukamy jakiś czas, ale nikt nie ma zwoju którego chcemy.
- Czekamy - powiedział, wiedząc że inna opcja w tej chwili nie wchodziła w grę. Pozostałe propozycje, jakie chodziły mu po głowie, były póki co zbyt ryzykowne by je zrealizować.
- Karin da nam znać, jeśli wyczuje kogoś w pobliżu - dopowiedział, chcąc nieco ukoić nerwy Juugo, który w obecnej chwili brał całą odpowiedzialność na siebie.
- Tak w ogóle gdzie ją wcięło? - spytał Hozuki.
          Sasuke jedynie wzruszył ramionami.
- Tak długo, jak robi to, co do niej należy, nie obchodzi mnie, gdzie jest i co się z nią dzieje. Jej umiejętność jest jedynym, co się dla mnie liczy - powiedział chłodno.
          Jak na zawołanie Karin wbiegła do pokoju.
- ‘Dwie osoby są w pobliżu - powiedziała przejętym głosem. - Jedna kieruje się na północ, druga na południowy zachód i ta jest nieco bliżej - dopowiedziała, łapiąc oddech.
- Podróżują osobno? - zdziwił się Uchiha. - Jesteś pewna, że są to shinobi? - zapytał z nutką zwątpienia.
          Karin skinęła głową pewna tego, co wyczuwała.
- Ich chakra na to wskazuje.
          Sasuke spojrzał na brązowowłosego, który jeszcze przed chwilą leżał w łóżku.
- Jesteś pewien? - zapytał, chcąc się upewnić, czy jego towarzysz jest gotowy.
- Jak nigdy - odparł Juugo, zarzucając czystą koszulę na swoje poranione ciało.
- Suigetsu, ty i Karin zajmijcie się tym shinobi, który jest bliżej. My weźmiemy się za tego drugiego - powiedział ostro Sasuke, co nie za bardzo spodobało się pierwszej dwójce, aczkolwiek nie było czasu na zbędne kłótnie i dyskusje.


          Popijała sake, wyglądając uważnie przez okno. Wystarczyło na nią spojrzeć, by poznać, że myślami błądzi całkowicie gdzie indziej.Nigdy wcześniej nie zdecydowała się na taki krok. Wybrawszy dośc sporą liczbę osób, nakazała im podróżowac indywidualnie i opuszczać wioskę w półgodzinnych odstępach.
Jednak w obecnej sytuacji nie miała innego wyboru - musiała dotrzymać słowa danego Kazekage, a na zwłokę ani ona, ani on nie mogli sobie pozwolić. Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jej krtani. Zdawała sobie sprawę z tego, że w momencie, w którym rada starszych dowie się o wszystkim, dostanie ogromne kazanie, zwłaszcza, że wśród owej ósemki znajduje się również syn czwartego Hokage. Kątem oka zerknęła na wielki zegar wiszący na ścianie. Mija właśnie czterdzieści osiem godzin od momentu, w którym Neji jako pierwszy opuścił wioskę. Wybiła również pora, w której Shizune powinna kończyć obchód po szpitalu. Nalała sobie kolejny pełny kieliszek sake, którego wypiła niemalże od razu - za jednym podejściem. Wstała ze swego wygodnego krzesła i opuściła gabinet, kierując się prosto do szpitala, chcąc dowiedzieć się czegoś na temat zdrowia rannych z ostatniej misji. Miała cichą nadzieję, że może dzisiaj któreś z nich się obudziło. Idąc uliczkami wioski mieszkańcy witali się z nią z uśmiechem na twarzy, a co niektórzy nawet kłaniali się, chcąc okazać jej należny szacunek. Odpowiedziała każdemu, pomimo iż nie miała nastroju, wiedząc, że gdzieś w lesie znajduje się młode pokolenie shinobi zdanych tylko na siebie. Każdy opusczając wioskę był zdeterminowany jak nigdy, nawet Hinata.  Gdy zbyła u celu, spotkała się z taką samą otoczką, jak gdy przechadzała się przez Konohę. Z wymuszonym uśmiechem na twarzy witała się z wszystkimi, jednak jej oczy wodziły po korytarzach w poszukiwaniu Shizune. Dostrzegła ją po kilku minutach, kiedy ta wychodziła z jednej z sal.
- Shizune - powiedziała spokojnie, chcąc zwrócić na siebie uwagę kobiety.
          Lekarka, słysząc swoje imię, przystanęła, a następnie odwróciła się.
- Miałam zaraz do ciebie iść.
- Jakieś nowe wieści? - spytała marszcząc delikatnie brwi.
          Shizune przytaknęła.
- Ale to nie jest rozmowa...- powiedziała poważnym tonem, rozglądając się po korytarzu.
- A więc prowadź do gabinetu - stwierdziła bez ogródek Hokage.
          Po niespełnych trzech minutach znajdowały się w skromnym pomieszczeniu, wypełnionym po uszy regałami pełnymi teczek i kartami pacjentów w przeróżnych rozmiarach.
- Obudzili się? - spytała pełna nadziei wnuczka Hashiramy Senju, w miedzyczasie opierając się o biurko, gdy Shizune zajęła miejsce za nim.
- Niezupełnie - zaczęła. - Kiba na chwilę ocknął się, jednak wszystkie jego słowa były niezrozumiałe. Wszystkie oprócz jednego.
          Tsunade spojrzała na swoją dawną uczennice ciekawskim spojrzeniem, który wręcz domagał się dalszej wypowiedzi.
- Kilka razy powtórzył “Hebi” - powiedziała spokojnie.
          Prawa brew blondynki uniosła się, usłyszawszy owe słowo. Godaime nie kryła swego zdziwienia na wzmiankę o wężu, gdyż owe zwierzę kojarzyło jej się tylko i wyłącznie z jedną osobą - z Orochimaru, który od kilku miesięcy nie jest już w świecie żywych.
- Jak myślisz, co to może oznaczać? - spytała Shizune.
          Hokage westchnęła, a następnie wzruszyła ramionami.
- Zazwyczaj węże oznaczały Orochimaru, ale w tej sytuacji... - zamyśliła się, rozmyślając po cichu nad wieloma opcjami, jakie krążyły w tej chwili po jej głowie.
 - Kabuto? - zasugerowała kruczowłosa.
          Tsunade pokręciła głową.
- Fakt, on jest obślizgłym gadem, ale to nie jego metody. Po za tym on woli pracować sam. I nie widzę żadnej korzyści dla niego z tych informacji. Jeśli oczywiśćie chodzi im o zwój, który dwa dni temu opuścił wioskę - powiedziała ze stoickim spokojem, lecz w jej głowie panował chaos, w którym próbowała znaleźć odpowiedź na dręczące ją w tej chwili pytania.
- Nie zapominajmy o tym, że Orochimaru przeciągnął Sasuke na swoją stronę.
          Ponowne westchnięcie wydobyło się z krtani blondwłosej.
- Właśnie ta myśl mnie najbardziej niepokoi. Nikt z innych drużyn, które miały styczność z tajemniczą trójką, nie wspomniał nic o członku klanu Uchiha. Biorąc pod uwagę fakt, że jest dezerterem Konohy, informacja o jego położeniu jest priorytetem - Była święcie przekonana o prawdziwości tych słów. Wszyscy wiedzą, że zlokalizowanie młodego Uchihy jest priorytetem, później nastanie cięższe zadanie, jakim jest ściągniecie go z powrotem do wioski, co nie będzie łatwe. Jednak musieli się pośpieszyć, nim ten wda się w niepotrzebny konflikt z innymi krajami, bo jeśli tak się stanie, to wtedy ona będzie musiała się srogo tłumaczyć. Gdyby nie Naruto, Sakura i Kakashi, już dawno byłaby zmuszona wysłać za nim list gończy, a także znalazłby się w księdze BINGO. Gdyby tak się stało, Sasuke Uchiha nie byłby nikim więcej niż zwykłą zwierzyną, która jest ścigana do wydania swego ostatniego tchu.
- Poza tym, jeśli rzeczywiście ma coś wspólnego z tą trójką i wspomnianym przez Kibę wężem, to obawiam się o Sakurę - powiedziała niechętnie. Zdawała sobie sprawę z tego, iż powinna poczekać na wybudzenie się Ino, Kiby, Shino bądź Lee, jednak czas gonił. Póki co cała czwórka mogła spać przez kilka kolejnych dni.
- Co masz na myśli? - spytała Shizune, czując, że w tym, co właśnie powiedziała jej przełożona, byłjakiś podtekst. Znała ją  wystarczająco długo, by nie móc twierdzić inaczej.
          Tsunade pokręciła tylko głową.
- Nie wywołujmy wilka z lasu - stwierdziła, cały czas mając nadzieję, że w owej trójce nie ma młodego Uchihy. Jednak żadna z nich nie miała pewności i nie mogła jej mieć, dopóki ktoś się nie przebudzi. Do tego momentu nie pozostaje im nic innego, jak tylko czekać.


          Biegła okrężną drogą przez gęsty las ku Wiosce Ukrytej w Piasku. Od dawna na swej drodze nie spotkała nikogo, nawet przydrożnego wędrowca czy zwykłego podróżnego. Do najbliższej karczmy został kawałek drogi, który musiała pokonać do zmroku, inaczej przyjdzie jej nocowanie pod gołym niebem, a ze względu na porę roku nie była to zbytnio kusząca propozycja. Musiała się śpieszyć. Pomimo zmęczenia nie miała czasu na zbędne postoje, musiała biec dalej. Przyśpieszyła gwałtownie, zdając sobie sprawę, że czas ucieka, gdy nagle do jej uszu doszedł szmer dochodzący ze znajdujących się nieopodal krzaków. Zaalarmowana Sakura przystanęła w miejscu i nie tracąc jakże ważnego czasu, rzuciła kilkoma shurikenami. Słysząc, że szelest ustał, ostrożnie zaczęła podchodzić w ich stronę z dużą ilością chakry w swych dłoniach. Wolnym ruchem odgarnęła kilka warstw liści, a jej szmaragdowe tęczówki dostrzegły zakrwawionego zająca. Ciche westchnięcie wydobyło się z jej krtani, zmniejszyła ilość chakry, jaka przepływała w tej chwili przez jej dłonie, a następnie stopniowo zaczęła wyciągać ostrza shurikenów. Delikatne dłonie przyłożyła do miękkiego futerka zwierzaka i pozwoliła, by jej chakra zaczęła przepływać przez zająca.
- No i nici z ciepłego noclegu - szepnęła sama do siebie, wiedząc, że jej szanse na dotarcie do karczmy przed zmrokiem malały z każdą sekundą. W obecnej chwili nie pozostawało jej nic innego, jak znaleźć odpowiednie miejsce na biwak, najlepiej gdzieś zdala od głównej drogi. Nie było jej to na rękę, ale innego wyboru nie miała. Nocna podróż przez tę część lasu nie była zbyt dobrym pomysłem. Uleczywszy zwierzaka, wypuściła go ponownie na wolność, po czym wyciągnęła z małego plecaka plastikowa butelkę wody. Pomału zaczęła obmywać shirukeny z krwi zająca. I tak nie miała szans na uniknięcie noclegu na łonie natury.
          Niespodziewanie przez chwilę wydało jej się, że w oddali ponownie słyszy jakiś odgłos. Tym razem nie zamierzała od razu reagować shurikenami czy też używać kunai. Wolała chwilę poczekać, zwłaszcza, iż z relacji Tsunade kilka drużyn wyczuło, że są obserwowani, jednak nie zawsze stanęli twarzą w twarz z przeciwnikiem. To, co stało się z drużyną Ino, było odrębną sprawą, na którą ona miała nieco inny pogląd niż reszta i to zostało tylko pomiędzy nią a Tsunade. Rozpoczęła skłądanie pieczęci, jednocześnie czyszcząc broń.


          Przeklęty Suigetsu - warknęła wściekła Karin po tym, jak mężczyzna po kolejnej kłótni ulotnił się, twierdząc, że sam zdziała więcej niż w jej towarzystwie. Pięścią uderzyła w najbliższę drzewo na tyle mocno, by mała ilość kory opadła na ziemię. Idealnie wyczuwała chakrę osoby, która znajdowała się coraz bliżej niej, która zatrzymała się nispodziewanie. Podskoczyła, łapiąc dłonią za gałąź, a następnie podciągnęła się. Stojąc na grubszej powierzchni, poprawiła okulary na nosie i zaczęła biec z gałęzi na gałąź w kierunku celu. Dostrzegając pomiędzy gałęziami kobiecą sylwetkę przystanęła w miejscu tak, by ona jej nie dostrzegła.  Widząc czerwoną opaskę na głowie kunoichi, wiedziała, że tak jak reszta należy do Konohy. A więc całe zamieszanie nie było na darmo. Uśmiechnęła się złowieszczo, po czym przeskoczyła na następną gałąź, chcąc ujrzeć, co robi owa kobieta siedząca na ziemi. Zmarszczyła brwi, gdy dostrzegła, jak ta czyści swą broń. Po kilku minutach kunoichi, schowała ją do licznych kieszeni i wolnym krokiem zaczęła kroczyć przed siebie. Karin zaczęła ją śledzić, gdy ta nagle zniknęła w kłębie dymu, a w zamian ukazała się kłoda. Czerwonowłosa rozchyliła lekko swe usta, po czym ponownie zaczęła się skupiać, chcąc zlokalizować shinobi Liścia, gdy ni stąd ni z owąd ostrze kunai zostało przystawione jej do krtani.
- Czyżbyś mnie szukała? - szepnęła cichym, lecz chłodnym tonem.
          Karin kątem oka spojrzała na kunoichi, która jeszcze przed chwilą znajdowała się trzy metry poniżej niej. Wiatr powiewał lekko, bawiąc sie ich włosami.
- Czego chcesz? - warknęła kunoichi po chwili, widząc, jak czerwonowłosa milczy. Jednak i to nie pomogło.

- To pobawimy się inaczej... - powiedziała, a następnie popchnęła lekko kobietę, która z krzykiem zaczęła spadać z gałęzi. Nie tracąc czasu, skumulowała w dłoni wystarczającą ilość chakry, a następnie przyśpieszyła upadek Karin, wbijając ją w ziemię. Tuż przed styknięciem się z gruntem, odbiła się delikatnie od skały, robiąc salto w tył i wskakując na najbliższą gałąź.

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya