8.

Cichy, lekki i delikatny wietrzyk powiewal w lesie... Bylo juz poludnie... slonce znajdowalo sie juz wysoko na niebie i ogrzewalo swoimi goracymi promieniami twarze wielu osob w tej chwili... W jakze gestym lesie, kilka godzin temu... tak kilka godzin temu... tak to trwa tak dlugo... zaczala sie walka... walka ktora za niedlugo miala sie juz zakonczyc, ale czy tragicznie? Tego jak narazie nie wiadomo, wszystko sie nie dlugo wyjsni... Rozowowlosa lezala na porozwalanej ziemi, ziemi ktora sama wczesniej rozwalila. Szala sie w tej chwili przewrocila na druga strone, na strone przeciwnika... Lezala i byla wyczerpana, jednak jej dusza i zapal rwal sie do walki, po mimo bolu, ktory odczuwala na calym swoimi ciele, zaczynala sie po malu podnosic, nie chciala sie tak lawo poddac, nie chciala przegrac, chociaz wiedziala ze w takiej kondycji i sytuacji w jakiej sie teraz znajduje, bedzie to bardzo a to bardzo trudne...lub jakby to powiedzic inaczej... z takim przeciwnikiem jak Juugo jest to praktycznie nie wykonalne. Wstala, chociac ledwo co trzymala sie na nogach, ale stala... Brazowowlosy wolnym krokiem podchodzil w strone rozowowlosej kunoichi z wioski ukrytej w lisciach. Na jego twarzy jak i na calym ciele zaczely sie pojawiac czarne znaki, ktore po chwili zajmowaly juz cala powierzchnie jego ciala, nastepnie jego twarz zmienilia sie, juz nie byla to jego normalna twarz, byla to twarz podobna do twarzy jakiegos zwierzecia, a dokladniej do lwa... Dziewczyna nigdy wczesniej nie widziala takiego czegos na wlasne oczy... znala tylko te znaki, znaki ktore kilka lat temu pojawily sie na ciele Uchihy, po tym jak Orochimaru zostawil na jego szyi znak klatwy... Jej napastnik byl coraz blizej niej, ona chociaz stala, nie miala sily ruszyc sie ani troche, jej cialo odmowilo jej posluszenstwa... podobnie byo z Suigetsu, tylko ze jgo Sakura potraktowala jutsu ktorego nauczyla sie od samej Hokage, jutsu ktore niestety nie dziala caly czas, ma ograniczony czas swojego dzialania... I jak do tej pory ciezko mu bylo sie z nim uporac. Gdy jednak niebieskowlosy zauwazyl zmiane w wygladzie Juugo i ze jest juz w niebezpiecznie blisko Sakury, krzyknal...
- JUUGO!!!!!!!!! - lecz brazowowlosy nic sobie nie zrobil z tego, teraz nie bylo soba, teraz chcial tylko zabijac, Suigetsu widzial brak reakcj wswojego towarzysza, krzyknal po raz drugi, jednak nie do niego, tylko do dziewczyny - Glupia, uciekaj!!!! On cie zaraz zabije!!! - krzyknal ostrzegajac ja, jednak ona nadal stala, stala i czekala na to co sie wydarzy, czekala na smierc... Kunoichi poczula dziwna bezradnosc i... i... i... strach... , strach ktory na chwile ja sparazlizowal, jednak teraz jakby sie przemogla, wyciagnela kilka shurikenow i rzucila nimi w niego. Gdy ostrza trafily w niego, on sobie po raz kolejny nic z tego nie robil, nawet nie zapisnal, czy syknal bolem... nic... kompletnie brak zadnej reakcji na nie... Po chwili przestal podchodzic powoli w jej strone, tylko teraz zaczal biec, po czym krzyknal:
- JACKPOT!!!!!!!! - i w tej samej chwili, jego piesc, wyladowala na jej brzuchu. Rozowowlosa wygiela sie troche do przody, klada sie na jego piesic, wypluwajac przy tym duza ilosc krwi z ust, ktore opryskaly jego twarz. Gdy ten chcial pozbyc sie jej ze swojej reki, ta bezwladnie opadla na ziemie...
~ To chyba jest moj koniec. ~ przelecialo jej przez mysl, gdy zamykaly sie jej powieki. Przed zamknietymi oczami, widziala wiele wspomniec, wspomnien ktore byly zarowno dobre jak i zle, ale wiedziala ze nawet gdy odejdzie z tego swiata nigdy nie zapomni swoich przyjaciol, tych prawdziwych przyjaciol... Widziala ich usmiechajace sie twarze przed soba, wszystkich po kolei, a na koniec twarz Sasuke, tego ktorego tak niegdys kochala, jednak w tej chwili wydawalo jej sie ze to bylo tylko i wylacznie dziecinne zauroczenie ktore nic nie znaczylo w prawdziwy m zyciu. Wydawalo jej sie w tej chwili ze nic juz do niego nie czuje, ze to jej przeszlo, jednak nie zdawala sobie sprawy z tego, ze ta milosc jeszcze w niej zyje, gdzies gleboko, schowana w jakis zakamarkach... jednak jedno bylo pewne... milosc nie zniknela i moze w kazdej chwili powrocic... Na swoimi brzuchu czula straszny bol po ostatnim uderzeniu brazowowlosego... Zbyt wielki bol... nie wytrzymala.... stracila przytomnosc...
~~**~~
Zaden nie zdawal sobie sprawy ztego ze Sakura zemdlala... Suigetsu nadal nie mogl sie uporac z jutsu ktorym go potraktowala. Jednak czas jego dzialania konczyl sie juz, nagle calkowicie stracil na seojej intensywnosci... wiec niebieskowlosy mogl sie juz normalnie poruszac. Gdy tylko poczul ze jutsu przestalo dzialac, natychmiast ruszyl na swojego towarzysza z druzyny, ktory stal nad cialem nie poruszajacej sie w ogole dziewczyny. Suigetsu zwinnym ruchem wskoczyl na plecy brazowowlosego, a swoje ramiona zacisnal ciasno na jego szyi, aby nie spasc przy pierwszej lepszej okazji.
- Dopoki Sasuke nie da zadnego znaku nie mozesz jej zabic!! - wysyczal do niego, lecz Juugo zignorowal to, a raczek nie byl soba, co nie pozwalalo mu myslec racjonalnie. Brazowowlosy zaczal sie szarpac na wszystkie strony... po chwili rece Suigetsu nie wytrzymaly, spadl z jego plecow na roztrzaskana wczesniej ziemie.
- JUUGO NIE!!!!!!!!! - krzyknal, gdy zobaczyl jak ten podnosi swoja nogr wysoko do gory, a nastepnie chce nia zmiazdzyc rozowowlosa Haruno. Gdy jego noga byla  niespelny centymetr od ciala dziewczyny, cod go zatrzymalo... a byly to sliskie, wielkie i ochydne weze ktore oplataly w tej chwili jego cialo, powstrzymujac go od wykonanania ostatniego a zarazem smiertelnego ciosu na Sakurze. Tylko jego glowa byla w stanie zrobic jaki kolwiek ruch, wiec po malu odwrocil ja do tylu, zerkajac za siebie... a tam zobaczyl Uchihe, tak jak za pierwszym razem gdy sie spotkali, chec do zabijania, mial wieksza niz Juugo. Sasuke wolnym krokiem zaczal podchodzic w strone kompana z druzyny, ktorego przed chwila byl zmuszony obezwladnic. Kruczowlosy dobrze wiedzial ze klata na Juugo, dziala zupelnie inaczej, niz na nim, klatwa brazowowlosego uaktywnia sie kiedy tylko chce, nie zwarzajac na to czy chce tego ten ktory ja nosi. Uchiha znak klatwy na swojej szyji, potrafi swietnie kontrolowac. Nagle klatwa na Juugo, zaczela sie po malu cofac, az po chwili calkowicie zaniknela, wtedy takze weze ktore go oplataly, zaczely sie rozluzniac, gdy juz calkowicie wrocily do rekawa Uchihy, Juugo powiedzial glosem skruchy...
- Przepraszam.
- Nie twoja wina, przynajmniej jeszcze zyje. - powiedzial kruczowlosy i wolnym krokiem zaczal podchodzic do nieprzytomnej Sakury. Gdy byl juz kolo niej, przykucnal obok. Czul wzrok Suigetsu i Juugo na sobie...
- Suigetsu znajdz jej plecak, czy kala torbe i ja przeszukaj. A ty Juugo wes Karin i zanies ja do bazy a przy okazji sprawdz jakie ma obrazenia, my zaraz sie tam zjawimy. - powiedzial, a ci wykonali jego polecenie. Po chwili nie bylo sladu ani Karin ani Juugo, a Suigetsu szukal jakis rzeczy ktore nalezaly do Haruno. A Sasuke wpatrywal sie w kunoichi lezaca na ziemi, jego reka po chwili wyladowala na jej twarzy... odgarnial rozowekosmyki wlosow z jej twarzy, na ktorej bylo widac krew i zaczerwienienie w miejscach gdzie uderzal ja brazowowlosy.
~ No i kto by sie spodziewal, ze tak sie zmienisz. ~ przelecialo mu przez mysl, widzial ze jej sie ciezko oddych, delikatnie wzial i zmienil jej pozycje, aby mogla lezec na plecach, a nie tak jak wczesniej na prawym boku, uciskujac przy tym wieksza czesc przepony brzusznej. Po chwili kolo nich pojawil sie niebieskowlosy wraz z plecakiem kunoichi.
- Plecak jest, ale zwoju nie ma. - odpowiedzial i podal Sasuke plecak, ten go otworzyl i jeszcze raz przeszukal, rzeczywiscie nie bylo tam zwoju, ale prawde mowiac, byly tam tylko dwie kanapki...
~ No i co ja mam z toba zrobic, co? Wiem ze masz zwoj... i ze bylas zupelnie sama, czego bym sie w ogole nie spodziewal, wiec gdzie schowalas ten zwoj?? ~ pytal sam siebie Uchiha, po jakis pieciu minutach uporczywego myslenia, wzial ja delikatnie na rece...
- Zabieramy ja ze soba. - powiedzial do Suigetsu, a ten tylko wzruszyl ramionami i oboje naskoczyli na najblizsze drzewo i podazali w strone swojej siedziby...
Jednak zadno z tu zebranych, nie zdawalo sobie sprawy z tego, ze od samego poczatku byli obserwowani... Czarny plaszcz z czerwonymi chmurkami, powiewal na wietrze...
~~**~~
Kilka minut pozniej...
Sasuke szedl wlasnie z nieprzytomna Sakura na rekach, po swojej siedzibie. Kolo niego szedl niebieskowlosy. Nie bylo tu zbyt duzo swiatla, promieni slonca w ogole tu nie bylo, tylko jedynie pare lamp na scianach co jakis czas... tylko one oswietlaly to miejsce... Po chwili napotkali na swojej drodze Juugo.
- I co z Karin? - spytal Uchiha, czyzby to byla troska o nia? Nie... zdecydowanie nie...
- Ta jak jej tam Sakura, wcale jej nie oszczedzala. - zaczal  i wskazal na kunoichi na rekach kruczowlosego - Karin ma polamane kosci w dloni i nadgarstek, do tego zlamana kosc policzkowa i kilka zeber. Nie mam zielonego pojecia skad ona wziela sile na to, aby Karin tak urzadzic. Nie mam takze pojecia czy ona z tego wyjdzie. Tylko jakis medic-ninja, mogl by  jej pomoc, tak mi sie zdaje. - powiedzial, a Uchiha sie zamyslil, po czym wymynal ich i skierowal sie do pokoju czerwonowlosej. Zielonooka polozyl na drugim lozku, ktore znajdowalo sie w tym samym pomieszczeniu. I wyszedl...
Na korytarzu stali jeszcze Juugo i Suigetsu

- Juugo sprawdz jeszcze co z naszym gosciem. A potem przyjdz i mi powiedz. - powiedzial do brazowowlosego i zniknal gdzies za rogiem...

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya