Znowu ten sam ciemny i
ponury pokoj... Rozowowlosa siedziala skulona na swoim lozku i wpatrywala sie w
pusta i czarna przestrzen przed soba. Na jej kolanach spoczywa cienka biala
koldra, przykrywajaca je. Uporczywie myslala, nad wszystkim co jej tylko
przyszlo do glowy... Czy rzeczywiscie byla zdolna, poswiecic cala swoja
przyszlosc dla dobra Konohy? Byla tego
pewna, przeciez nie mogla
ich zdradzic, a w szczegolnosci tych ktorzy mieszkali w wiosce, nigdy by ich
nie zdradzila! Tak jak powiedziala wczesniej do Suigetsu woli zginac, niz
zrobic cos co moglo by spowodowac upadek wioski liscia. Jednak gdy
niebieskowlosy jaki "niby" ma wybor, nie wspomnial nic o smierci,
jedynie to ze jesli nie odda zwoju, zostanie tutaj do konca swojego zywota, a
jesli odda wroci do wioski. Jednakze ona sie zaparla, NIE ODDA im zwoju!!!!
Jesli byla to taka koniecznosc, to juz zostanie tutaj, ale napewno nie odda im
tego czego chca. Po chwili uslyszala ponownie czyjes kroki za drzwiami i poraz
kolejny Suigetsu wszedl do pokoju.
- Juz powiedzialam,
mozesz pomarzyc ze kiedy kolwiek zobaczysz zwoj na oczy! - powiedziala
podniesionym glosem
- Tym razem nie
przyszedlem tutaj rozmawiac o zwoju, wkoncu juz podjelas decyzje. - powiedzial
sarkazmem - Przyszedlem aby powiedziec Ci, zebys uleczyla ja. - dodal i wskazal
dlonia na Karin
- Ty chyba snisz, myslac
ze potym jak mnie zaatakowala, ja bede taka laskawa zeby ocalic jej zycie. -
powiedziala po czym prychnela i splotla rece pod piersiami
~ A ponoc, mialo sie
odbyc bez zbednych problemow... ~ przelecialo mu przez mysl
- To nie byla prosba,
tylko polecenie! - powiedzial i tym razem to on podniosl ton swojego glosu
- Nie mam zamiaru,
wykonywac twoich polecen!
- Niestety skoro
planujesz dluzszy pobyt u nas, bedziesz musiala je wykonywac, czy to ci sie podoba
czy nie. - powiedzial
- Ale ja nie mam
najmniejszego zamiaru wykonywywac twoje polecenia.
- To w takim razie mamy
problem, jesli tu zostajesz to wykonujesz M-O-J-E polecenia. - odpowiedzial
nadal spokojnym glosem
- Jakos nie wygladasz mi
na przywodce tego calego "Hebi".
- A kto powiedzial ze nim
jestem? - spytal, po czym zapadla cisza. Rozowowlosa w tej chwili wszystko
analizowala w swojej glowie... po
chwili doszla do wniosku,
ze musi byc tu takze jakas osoba czwarta, osoba ktora jak narazie nie widziala...
- Wiec kto jest kolejnym
czlonkiem waszej... eeee... jakby to nazwac... orgaznizacji?
- Skad pewnosc ze nie
jestesmy w trojke?
- Poniewaz ta dziewczyna
ktora tu lezy, odpada juz na samym poczatku, ty jestes zbyt lagodny, a ten
ostatni jakos nie pasuje mi do tej roli. Wiec musi byc ktos jeszcze,
tylko najwidoczniej niechce ze mna gadac. - odpowiedziala
~ Spostrzegawcza jest. ~
pomyslal Suigetsu
- Mozliwe, mozliwe.
Jednakze to juz nie jest twoj klopot. - dodal, kunoichi nie wiedziala co
jeszcze powiedziec, po raz kolejny sie zamyslila, po czym powiedziala...
- A wiec zawrzyjmy uklad,
dobra? - spytala, na co chlopak zmarszczyl brwi i pokazal gestem dloni aby
kontynuowala - Wylecze ja pod warunkiem ze spotkam sie z waszym liderem. -
powiedziala, a te slowa z hukiem brzmialy w jego glowie, co mial jej teraz
powiedziec skoro Sasuke nie chce sie z nia widziec?! Jego zadaniem bylo
zmuszenie Haruno aby wyleczyla Karin! Nie ujawniajac przy tym tozsamosci
przywodcy "Hebi" ! Dokladnie analizowal to co Sakura powiedzial, i
dostrzegl luke w jej wypowiedzi, luke ktora postanowil wykorzystac na jej
niekorzysc.
- Zgoda. A wiec ulecz ja,
a ja ide porozmawiac z liderem. - oznajmil i wyszedl. Rozowowlosa oniemiala,
nie wiedziala ze pojdzie tak latwo, ze sie zgodzi, bez najmniejszego
sprzeciwu... Byla pewna ze skoro nie widziala sie jeszcze ich liderem to
oznacza ze niechce jej w ogole wiedziec, tak jakby byla nie wazna, jednakze po
zgodzie Suigetsu jej teoria runela w gruzy... W tej sytuacji nie pozostalo jej
nic innego jak tylko dokonac zawarta umowe. Wstala z lozka, zrzucajac przy tym
biala jak snieg koldre ze swoich nog. W tej samej chwili po jej nodze przeszedl
ten sam paskudny bol co wczesniej i w tej wlasnie chwili zdala sobie sprawe z
tego, ze nie wyleczyla siebie do
konca... ponownie usiadla
na swoim lozku i skupila swoja zielona czakre, po czym przylozyla ja do swojej
nogi... Po trzech minutach, bol ustal, teraz mogla sie zajac ranna
czerwonowlosa. Po raz kolejny wstala i skierowala sie w strone jej lozka, jej rany
byly bardzo rozlegle. Niechciala tego robic, jednak jesli to mialo jej pomoc
wydostac sie stad, nie miala innego wyboru, musiala to zrobic. Nagle w jej obu
dloniach widac bylo zielona czakre, ktora po chwili zaczela leczyc swoja
przeciwniczke...
~~**~~
W tym samym czasie
Suigetsu wchodzil do pomieszczenia w ktorym znajdowal sie Sasuke, juz na samym
poczatku jego hebanowe oczy dosiegnely niebieskowlosego z pytaniem wymalowanym
w sobie...
- Wyleczy ja. -
powiedzial
- Jednak nie bylo tak
zle, co? Nawet szybko ci to poszlo. - podsumowal Uchiha
- Ale postawila warunek,
na ktory bylem zmuszony sie zgodzic. - po tych slowach niebieskowlosego, oczy
kruczowlosego wyrazaly zaciekawienie, zaciekawie wywolane rzadaniem Sakury...
- Czego sobie zazyczyla?
- spytal swoim oschlym tonem
- Ciebie. - odpowiedzial,
a hebanowe oczy sie rozszerzyly - No nie doslownie. - dodal szybko widzac jego
wzrok - Chce sie spotkac z liderem Hebi. - powiedzial
- Wiesz dobrze ze tego
nie uczynie. - powiedzial
- Jednakze nie
powiedziala kiedy chce cie zobaczyc, wiec mozemy zwlekac jak dlugo tylko
chcesz. Ale nie sadzisz ze kiedys bedziesz musial sie z nia zobaczyc? Czemu jej
unikasz?
- Nie chce powracac do
wspomnien. - powiedzial wstajac z lozka, na ktorym siedzial, i po chwili
wyszedl ze swojego pokoju, zostawiajac w nim zdezorientowanego towarzysza...
~ Co sie z nim dzieje? ~
spytal sam siebie i takze wyszedl z jego pokoju...
No comments:
Post a Comment