11

Znowu ten sam ciemny i ponury pokoj... Rozowowlosa siedziala skulona na swoim lozku i wpatrywala sie w pusta i czarna przestrzen przed soba. Na jej kolanach spoczywa cienka biala koldra, przykrywajaca je. Uporczywie myslala, nad wszystkim co jej tylko przyszlo do glowy... Czy rzeczywiscie byla zdolna, poswiecic cala swoja przyszlosc dla dobra Konohy? Byla tego
pewna, przeciez nie mogla ich zdradzic, a w szczegolnosci tych ktorzy mieszkali w wiosce, nigdy by ich nie zdradzila! Tak jak powiedziala wczesniej do Suigetsu woli zginac, niz zrobic cos co moglo by spowodowac upadek wioski liscia. Jednak gdy niebieskowlosy jaki "niby" ma wybor, nie wspomnial nic o smierci, jedynie to ze jesli nie odda zwoju, zostanie tutaj do konca swojego zywota, a jesli odda wroci do wioski. Jednakze ona sie zaparla, NIE ODDA im zwoju!!!! Jesli byla to taka koniecznosc, to juz zostanie tutaj, ale napewno nie odda im tego czego chca. Po chwili uslyszala ponownie czyjes kroki za drzwiami i poraz kolejny Suigetsu wszedl do pokoju.
- Juz powiedzialam, mozesz pomarzyc ze kiedy kolwiek zobaczysz zwoj na oczy! - powiedziala podniesionym glosem
- Tym razem nie przyszedlem tutaj rozmawiac o zwoju, wkoncu juz podjelas decyzje. - powiedzial sarkazmem - Przyszedlem aby powiedziec Ci, zebys uleczyla ja. - dodal i wskazal dlonia na Karin
- Ty chyba snisz, myslac ze potym jak mnie zaatakowala, ja bede taka laskawa zeby ocalic jej zycie. - powiedziala po czym prychnela i splotla rece pod piersiami
~ A ponoc, mialo sie odbyc bez zbednych problemow... ~ przelecialo mu przez mysl
- To nie byla prosba, tylko polecenie! - powiedzial i tym razem to on podniosl ton swojego glosu
- Nie mam zamiaru, wykonywac twoich polecen!
- Niestety skoro planujesz dluzszy pobyt u nas, bedziesz musiala je wykonywac, czy to ci sie podoba czy nie. - powiedzial
- Ale ja nie mam najmniejszego zamiaru wykonywywac twoje polecenia.
- To w takim razie mamy problem, jesli tu zostajesz to wykonujesz M-O-J-E polecenia. - odpowiedzial nadal spokojnym glosem
- Jakos nie wygladasz mi na przywodce tego calego "Hebi".
- A kto powiedzial ze nim jestem? - spytal, po czym zapadla cisza. Rozowowlosa w tej chwili wszystko analizowala w swojej glowie... po
chwili doszla do wniosku, ze musi byc tu takze jakas osoba czwarta, osoba ktora jak narazie nie widziala...
- Wiec kto jest kolejnym czlonkiem waszej... eeee... jakby to nazwac... orgaznizacji?
- Skad pewnosc ze nie jestesmy w trojke?
- Poniewaz ta dziewczyna ktora tu lezy, odpada juz na samym poczatku, ty jestes zbyt lagodny, a ten ostatni jakos nie pasuje mi do tej roli. Wiec musi byc ktos  jeszcze, tylko najwidoczniej niechce ze mna gadac. - odpowiedziala
~ Spostrzegawcza jest. ~ pomyslal Suigetsu
- Mozliwe, mozliwe. Jednakze to juz nie jest twoj klopot. - dodal, kunoichi nie wiedziala co jeszcze powiedziec, po raz kolejny sie zamyslila, po czym powiedziala...
- A wiec zawrzyjmy uklad, dobra? - spytala, na co chlopak zmarszczyl brwi i pokazal gestem dloni aby kontynuowala - Wylecze ja pod warunkiem ze spotkam sie z waszym liderem. - powiedziala, a te slowa z hukiem brzmialy w jego glowie, co mial jej teraz powiedziec skoro Sasuke nie chce sie z nia widziec?! Jego zadaniem bylo zmuszenie Haruno aby wyleczyla Karin! Nie ujawniajac przy tym tozsamosci przywodcy "Hebi" ! Dokladnie analizowal to co Sakura powiedzial, i dostrzegl luke w jej wypowiedzi, luke ktora postanowil wykorzystac na jej niekorzysc.
- Zgoda. A wiec ulecz ja, a ja ide porozmawiac z liderem. - oznajmil i wyszedl. Rozowowlosa oniemiala, nie wiedziala ze pojdzie tak  latwo, ze sie zgodzi, bez najmniejszego sprzeciwu... Byla pewna ze skoro nie widziala sie jeszcze ich liderem to oznacza ze niechce jej w ogole wiedziec, tak jakby byla nie wazna, jednakze po zgodzie Suigetsu jej teoria runela w gruzy... W tej sytuacji nie pozostalo jej nic innego jak tylko dokonac zawarta umowe. Wstala z lozka, zrzucajac przy tym biala jak snieg koldre ze swoich nog. W tej samej chwili po jej nodze przeszedl ten sam paskudny bol co wczesniej i w tej wlasnie chwili zdala sobie sprawe z tego, ze nie wyleczyla siebie do
konca... ponownie usiadla na swoim lozku i skupila swoja zielona czakre, po czym przylozyla ja do swojej nogi... Po trzech minutach, bol ustal, teraz mogla sie zajac ranna czerwonowlosa. Po raz kolejny wstala i skierowala sie w strone jej lozka, jej rany byly bardzo rozlegle. Niechciala tego robic, jednak jesli to mialo jej pomoc wydostac sie stad, nie miala innego wyboru, musiala to zrobic. Nagle w jej obu dloniach widac bylo zielona czakre, ktora po chwili zaczela leczyc swoja przeciwniczke...
~~**~~
W tym samym czasie Suigetsu wchodzil do pomieszczenia w ktorym znajdowal sie Sasuke, juz na samym poczatku jego hebanowe oczy dosiegnely niebieskowlosego z pytaniem wymalowanym w sobie...
- Wyleczy ja. - powiedzial
- Jednak nie bylo tak zle, co? Nawet szybko ci to poszlo. - podsumowal Uchiha
- Ale postawila warunek, na ktory bylem zmuszony sie zgodzic. - po tych slowach niebieskowlosego, oczy kruczowlosego wyrazaly zaciekawienie, zaciekawie wywolane rzadaniem Sakury...
- Czego sobie zazyczyla? - spytal swoim oschlym tonem
- Ciebie. - odpowiedzial, a hebanowe oczy sie rozszerzyly - No nie doslownie. - dodal szybko widzac jego wzrok - Chce sie spotkac z liderem Hebi. - powiedzial
- Wiesz dobrze ze tego nie uczynie. - powiedzial
- Jednakze nie powiedziala kiedy chce cie zobaczyc, wiec mozemy zwlekac jak dlugo tylko chcesz. Ale nie sadzisz ze kiedys bedziesz musial sie z nia zobaczyc? Czemu jej unikasz?
- Nie chce powracac do wspomnien. - powiedzial wstajac z lozka, na ktorym siedzial, i po chwili wyszedl ze swojego pokoju, zostawiajac w nim zdezorientowanego towarzysza...

~ Co sie z nim dzieje? ~ spytal sam siebie i takze wyszedl z jego pokoju...

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya