Od
kilku godzin obserwował, jak jej klatka piersiowa unosiła się
przez sen. W kącikach jej ust dostrzegał zaschniętą krew, jednak
próbą jej starcia nie chciał, jej przez przypadek zbudzić. Od
czasu do czasu zdarzało jej się zakaszleć krwią, nawet przez sen.
Ciężkie
westchnięcie wydobyło się z jego krtani, gdy tylko pomyślał, że
ona umiera, a on nic na to niebył w stanie poradzić. Był bezradny
jak nigdy wcześniej. Jednak ogarniała go nie tylko bezradność,
ale i wściekłość, co niespecjalnie mu się podobało. Zazwyczaj
był w stanie znaleźć sposób na wszystko, aczkolwiek Naruto był
wyjątkiem. Przeczesał dłonią swoje gęste włosy, nawet na chwilę
nie spuszczającoka ze śpiącej kunoichi. W ręce zgniatał zdjęcie,
które przez czysty przypadek znalazł w rzeczach kobiety. Nie
wierzył, że przez te kilka ostatnich lat człowiek, który podawał
się za Takeo, tak naprawdę nim nie był. A dowód trzymał od
godziny ściśnięty w dłoni, nie zamierzając spoglądać na tę
fotografię ani chwili dłużej. Nie tylko ze względu na to, że
został oszukany, ale że cały czas znał mężczyznę, za którego
wyszła Sakura.
Bolało
go, że kobieta, która wraz z Naruto niegdyś wypełniła pustkę w
jego sercu, zapomniała o nim właśnie przez mężczyznę, którego
przez kilka lat uznawał za najbardziej zaufanego z towarzyszy.
Dopiero
dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że oderwał wzrok od
różowowłosej.
-
Czemu nie śpisz? - spytał swoją siostrzenicę, która pojawiła
się w pomieszczeniu.
-
To prawda, o czym rozmawiał Masaru z Satoro? - spytała, dłonią
błądząc po ścianie, w międzyczasie idąc za głosem wuja. Sasuke
przeklnął w myślach, na swoich popleczników.
-
Że ona umiera…? - dodała po chwili, gdy jej wuj nie odpowiedział
na pierwsze zadane mu pytanie.
Ciężkie
westchnięcie ponownie wydobyło się z jego krtani, a po chwili
zamyśleniaodruchowo skinął głowo w odpowiedzi.
-
Jak na swój wiek, to znasz zbyt dużo pojęć - odparł, tym samym
odpowiadając na jej pytanie, a także wyciągając do niej pomocną
dłoń.
Miyumi
uśmiechnęła się do niego, jednak nie był to uśmiech szczęścia.
-
A więc,… co teraz? - spytała, macając kant łóżka, na którym
spała Haruno, po czym usiadła na nim.
Sasuke
spojrzał na spokojną, lecz białą jak śnieg twarz dawnej
towarzyszki z drużyny. Wiedział dokładnie, o co pyta Mayumi. Tuż
przed spotkaniem z Sakurą, dał jej nadzieję na to, że wreszcie
będzie widzieć. Był tak pewny, że Sakura bez zawahania zdecyduje
się na wyleczenie jego siostrzenicy, że nawet inny scenariusz nie
przeszedł mu przez myśl. I to był jego błąd.
-
Nie wiem - odparł bezuczuciowo pomimo tego, że w środku aż
się w nim gotowało.
Niespodziewanie
Sakura ponownie zakasłała, tym razem o wiele mocniej, podrywając
się do pozycji siedzącej i nim sama zdążyła się złapać za
usta, krew pociekła ciurkiem po jej brodzie i zostawiała ślad,
spływając niżej i niżej po jej ciele.
Miyumi
wyczuwając, że dzieje się coś niedobrego, chwyciła za ręcznik,
który wyczuła wcześniej obok siebie i przyłożyła go kunoichi do
ust.
Sasuke
zauważył, iż dziewczynka zrobiła to bez najmniejszego zawahania,
co w pewnym sensie się mu podobało.
-
Gdzie ja jestem? - spytała Sakura, rozglądając się po pokoju, nie
pamiętając, jak się w nim znalazła.
-
W bezpiecznym miejscu - odparł Sasuke, kładąc dłoń na jej
ramieniu. - A teraz połóż się, musisz odpocząć.
-
Gdzie dokładnie jestem? - dopytywała się uparcie. Jej wyraz twarzy
zaostrzył się pomimo wyraźnej bladości.
-
W bezpiecznym miejscu - powtórzył tym razem z lekką złością.
-
Jesteśmy w jednej ze starych kryjówek Orochimaru - wtrąciła
Miyumi.
Sasuke
nie spodziewał się, że Miyumi cokolwiek powie, a przy obecnych
okolicznościach zdecydowanie niepodobała mu się jej wypowiedź. Od
razu dostrzegł na twarzy Sakury, nową nadzieję, której wolał jej
oszczędzić.
-
Nie ma tu niczego - powiedział od razu, nie chcąc, by zbyt długo
się łudziła. - Bliźniacy przeszukali całą kryjówkę, gdy tylko
tu przebyliśmy, nie znaleźli nic - wyjaśnił, posyłając swojej
siostrzenicy karcące spojrzenie pomimo, iż wiedział, że nie
dostrzerze tego. Dziewczynka za to dobrze wyczuła spojrzenie, jakim
obdarował ją jej wuj.
-
Nie patrz tak - powiedziała, spuszczając głowę.
-
Nie wiń jej, to jeszcze dziecko - powiedziała poważnym, opanowanym
tonem Sakura, po czym przeniosła swój wzrok na dziewczynkę
siedzącą na jej łóżku i pogłaskała ją po jej kruczych
włosach.
-
Jeszcze będziesz widzieć, może nie dosłownie, ale ze swoimi
zmysłami będziesz świetną kunoichi. Wzrok nie zawsze jest
potrzebny. Oczy są mylące, ale serce nie… - powiedziała, kładąc
jej swoją drugą rękę na sercu.
Dziewczynka
odbarowała ją ciepłym uśmiechem, dziękując jej.
-
A co z księgą, która kryła się w podziemiach Ame? - spytała
Sakura, nie mogąc oprzej się pokusie zrobienia tego. W końcu nie
bez powodu wysłała Hanabi i Shino do Uchihy.
Sasuke
wypuścił ze swych płuc powietrze, wiedząc już, czemu była aż
taka chętna do zawarcia paktu, do którego nigdy nie doszło. Nie
sądził, że i o niej wiedziała, aczkolwiek ją także zniszczył.
Nie chciał, żeby ktoś poszedł śladami Orochimaru i Kabuto, ale
gdyby wiedział, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji jak
teraz, zostawiłby chociaż jedną z ksiąg. Jednak przeszłości
nikt nie jest w stanie zmienić. Nawet on.
W
odpowiedzi na pytanie Sakury pokręcił głową, gasząc jej kolejną
nadzieje.
Gdy
po godzinie Mayumi zasnęła tuż obok Sakury, otworzył lekko swoją
dłoń, spoglądając ponownie na zdjęcie ślubne, jednak tak szybko
jak ją otworzył, zakleszczył ją. Jego wzrok przeniósł się na
dawną przyjaciółkę, która miała zamknięte oczy. Wiedział, że
nie spała. Jej oddech był zupełnie inny niż gdy oddała się w
objęcia morfeusza.
-
Chcę zadać ci pytanie - zaczął i po chwili ponownie ujrzał
szmaragdowe tęczówki skierowane w jego stronę.
-
Kim był twój mąż? - próbował utrzymać normalny, chłodny ton,
aczkolwiek jego dłoń zaciskała się coraz mocniej na zdjęciu.
Gdyby tylko mógł, podarłby je na jej oczach.
Sakura
wbiła wzrok w sufit.
-
Był shinobi, tak jak ty i ja, lecz nie lubił się wyróżniać.
Nazywał się Kay - mówiła spokojnym lecz przygnębionym głosem. -
Tak bardzo jak chciałam, by Tsunade się obudziła, tak chciałam
ujrzeć go raz jeszcze, przywrócić go do życia, chociażby na
chwilę.
-
Igrałaś dla niego z własnym życiem? – prawie warknął, tym
razem mocno zdenerwowany. Wiedział, że mężczyzna, którego przez
kilka lat znał jako Takeo, wcale nie umarł. Zastanawiał się tylko
czy jest w stanie ujawnić jej prawdę tuż przed śmiercią. Gdy
Sakura nie odpowiedziała, dodał:
-
Nigdy nie spodziewałem się tego, że wyjdziesz za mąż za innego.
Sakura
westchnęła.
-
A co, myślałeś, że całe życie będę czekać, aż wrócisz do
wioski i mi się oświadczysz od tak? - spytała, nie wysilając się,
by ukryć ironię w swoim głosie.
Sasuke
zaśmiał się cicho pod nosem.
-
Coś w tym stylu.
Przez
jeszcze kilka minut Sakura przyglądała mu się intensywne.
-
Mam do ciebie prośbę… - powiedziała osłabionym głosem, a
następnie pokazała dłonią, by zbliżył się do niej. Zdziwiony
Sasuke, przybliżył się do niej, tak jak chciała. Gdy tylko
znalazł się na odpowiedniej odległości, Sakura zaczęła szeptać.
Nie
minęło nawet pół godziny, a Sakura ponownie zasnęła z Miyumi
przy swoim boku. Sasuke po raz pierwszy od wielu godzin wstał z
zajmowanego krzesła. Gdy tylko znalazł się na korytarzu, pięścią,
w której kryło się pogniecione zdjęcie, uderzył z impetem w
najbliższą ścianę. Krew z kostek spłynęła na ziemię.
Kątem
oka spojrzał na swoich popleczników, którzy przyglądali mu się
ze zdziwieniem.
-
Wyśledźcie mi Takeo - warknął przez zaciśnięte zęby.
-
Nie jest czasami w Ame? - spytał Satoro.
-
Wątpię, że został tam po tym, jak poszedłem spotkać się z jego
żoną - wycedził z gniewem. - Macie go znaleźć i do mnie
przyprowadzić, ale tak by ona go nie widziała. - Złość zaczęła
ogarniać go i jego myśli.
Bliźniacy
wymienili się zdezorientowanymi spojrzeniami, aczkolwiek żadne z
nich nie odważyło się podważyć decyzji Uchihy. Przytaknęli bez
zawachania.
Dwa
dni. Tyle zajęło bliźniakom odnalezienie dawnej „prawej ręki”
kruczowłosego, kiedy stan Sakury pogarszał się gwałtownie z
godziny na godzinę. Wolnym lecz zdeterminowanym krokiem wspinał się
po schodach, które miały go wyprowadzić w prosto na polanę, gdzie
czekała na niego trójka shinobi. Gdy tylko znalazł się na
zewnątrz, uderzyło w niego chłodne poranne powietrze. Nie musiał
iść zbyt długo, by ujrzeć oczekiwanych mężczyzn.
-
Karin była z nim - rzucił Masaru, gdy tylko ujrzał, jak Sasuke
wychodzi zza drzew.
-
Zostawiliśmy ją nieprzytomną, przywiązaną do drzewa jakieś 15
kilometrów na wschód - dopowiedział Satoro.
Sasuke
przytaknął, a swój wzrok przeniósł na klęczącego w błocie
mężczyznę, którego bliźniacy trzymali za dłonie, wykręcając
je do tyłu. Dopiero teraz zauważył, jak bardzo polana, która
niegdyś była wypełniona dziką fauną, teraz wyglądała jak istne
bagno przepełnione tatarakami.
-
Gdzie ona jest? – wychrypiał Kay, unosząc lekko głowę.
Nie
musiał główkować, by wiedzieć dlaczego bliźniacy nagle go
zaatakowali. Powód mógł być tylko jeden – Sasuke dowiedział
się całej prawdy. Nie miał już żadnego powodu, by udawać kogoś,
kim nie jest. Takeo zniknął wraz z opuszczeniem Ame kilka dni temu.
Został tylko i wyłącznie Kay - shinobi Konohy i mąż Sakury
Haruno. W tej chwili nie liczyło się dla niego nic, oprócz
wydostania swojej żony z rąk Uchihy, by zabrać ją od niego jak
najdalej.
Członek
dawnej drużyny siódmej prychnął złowieszczo pod nosem.
-
Nie żyje - odpowiedział z grobowym głosem Uchiha. - Zmarła
dzisiejszego ranka, sam zamknąłem jej oczy, gdy jej serce przestało
bić.
Źrenice
szatyna rozszerzyły się gwałtownie, słysząc słowa, jakie
wydobyły się z krtani Sasuke.
-
Łżesz! – krzyknął, szarpiąc się przy tym z bliźniakami,
którzy starannie pilnowali, by nie wstał. Nie wierzył mu, nie
wierzył ani jednemu jego słowu.
W
dłoniach Uchihy pojawiły się elektryczne iskry. Sasuke nie miał
zamiaru dłużej go słuchać.
-
A zginęła przez ciebie - warknął, krocząc wolnym tempem ku
niemu. - Tak bardzo chciała cię zobaczyć jeszcz raz, że igrała z
własnym życiaem.
Kay
niestabilnym wzrokiem wpatrywał się z przerażeniem na Sasuke,
jednak nie poruszył się ani o krok.
-
I przegrała tę walkę! - wykrzyczał na całą polanę tuż przed
kryjówką, która niegdyś należała do Orochimaru.
-
Sakura, którą znam, nigdy by tego nie zrobiła - powiedział z
zaostrzonym głosem Kay, nadal próbując wyrwać się bliźniakom.
Głośny
gorzki śmiech wydobył się z krtani Sasuke.
-
Ile to lat jej nie widziałeś? - zapytał sarkastycznie. - W ciągu
tych cholernych pięciu lat zmieniła się tak, że i ja jej nie
poznałem!
Kay
przygryzł dolną wargę i nagle poczuł, jak Uchiha jednym ruchem
dłoni powalił go na ziemie, wciskając go w błoto.
-
Walcz! Walcz tak, jak i ona walczyła o twoje życie kosztem
własnego! Pokaż, że jej ofiara nie poszła na marne! - Ton głosu,
jakim mówił w tej chwili Sasuke, drastycznie wzrósł.
-
Ona… naprawdę nie żyje? - spytał z niedowierzeniem.
-
Nie mówiłbym ci tego, jeśli nadal była wśród nas - odparł
chłodno Uchiha. Kłamiąc mu prosto w oczy.
Paskudne
słowa Sasuke cały czas huczały w jego głowie. Faktem było iż,
Karin wprowadziła go w temat życia Sakury po jego odejściu
wspomniała, że jego żona jest chora, aczkolwiek nigdy nie
powiedziała, jak bardzo.
-
Chcę zobaczyć jej ciało - odparł bezbarwnym głosem, stawiając
własny warunek. Nie chciał niczego innego, jak zobaczyć ją po raz
ostatni. Czuł niewyobrażalną, jakby stracił cząstkę siebie.
Zastanawiał się, czy tak się czuła Sakura, gdy przez te kilka lat
sądziła, że on nie żyje. On natomiast nigdy wcześniej się tak
nie czuł, ponieważ wiedział, że ona toczy swoje w miare normalne
życie w Konoha. Aż do tej pory…
-
Jej ostatnią prośbą było, bym je spalił. I tak też się stało
- odpowiedź, jakiej udzielił, była pozbawiona jakiegokolwiek
uczucia.
By
nikt jej już nie znalazł,
przeleciało Kay’owi przez myśli. Wiedział, że Sakura, którą
sam spotkał, też by tak zrobiła, zwłaszcza ze względu na
sytuację.
-
A więc i ja mam do ciebie ostatnią prośbę - powiedział, lekko
unosząc głowę, by móc spojrzeć w czarne tęczówki Uchihy.
-
Nie, nie oszczędzę cię - wtrącił z pogardą Sasuke, nim Kay
zdążył powiedzieć, o co mu dokładnie chodzi. Elektryczne iskry,
które jeszcze przed chwilą, znajdowały się na jego dłoniach, tym
razem przemieniły się w chidori.
-
Zabij mnie.
Sasuke
otworzył usta, po czym zamknął je z powrotem. Nie sądził, iż
Kay okaże się taką odwagą. Kącik jego ust się lekko, powodując
iż na jego twarzy pojawił się cyniczny uśmiech.
-
Z przyjemnością - odparł, zbliżając się do niego i przebijając
jego klatkę piersiową na wylot, za pomocą jedynie chidori i
własnej ręki.
Krew
bryzgnęła na jego twarzy i ubrania, nie omijając również
bliźniaków, którzy z lekkim przerażeniem spoglądali na swojego
przywódcę.
Będąc
tuż przed wejściem do kryjówki, tuż przed nimi zmaterializowała
się Kagero. Nie wyglądała na zbyt zadowoloną i Sasuke jej nie
winił. Wściekłość miała wymaloną na twarzy.
-
Jest w środku. Cała i zdrowa - powiedział, nim ta zdążyła
zaatakować go za to, że odebrał jej córkę na kilka dni. Nie
mówiąc nic więcej, wyminął ją.
-
Zrobiłeś to czy nie? - wysyczała przez zaciśnięte zęby,
próbując powstrzymać nerwy na wodzy.
-
Wystąpiły pewne komplikacje - odparł chłodno.
Jego
odpowiedź nie zadowoliła Kagero, która przycisnęła go do ściany.
-
Jakie komplikacje?! - krzyknęła poddenerwowana. - I czemu do jasnej
cholery jesteś cały we krwi!?
Ani
Satoro, ani Masaru nie zamierzali się wtrącać w kłótnie, gdyż
doskonale wiedzieli, że to nie jest dobry pomysł.
-
Powiedziałem już, że jest cała i zdrowa - warknął Sasuke i tym
razem to jego ogarniała złość.
-
A teraz śpi - powiedział tym samym tonem, próbując nieco uspokoić
wybrankę Itachiego.
-
Nie uspokoję się, dopóki jej nie zobaczę - powiedziała,
ściągając swoje przedramię z szyi Uchihy.
Sasuke
przewrócił lakonicznie oczami, a następnie wskazał, by szła
przodem.
Po
kilku minutach kruczowłosy otworzył drzwi, za którymi znajdowała
się Mayumi. Sasuke wiedział, że przez ostatnie kilka dni jego
bratanica dużo czasu spędzała przy naturalnie przykutej do łóżka
Sakurze i to też tam właśnie prowadził Kagero, która o niczym
nie miała pojęcia.
Źrenice
zielonowłosej rozszerzyły się lekko, widząc, jak jej córka
siedzi na łóżku przy kobiecie, którą jeszcze niedawno poznała
jako Kage Liścia, zmieniając jej zimny okład. Swe spojrzenie
jednak szybko przeniosła na brata Itachi’ego, próbując wyczytać
z jego twarzy, co to wszystko ma znaczyć. Poniekąd mogła rozpoznać
komplikację, o których wspomniał, ale wszystko inne nie trzymało
się całości.
-
Yuki - zwróciła się do córki, nie chcąc w tej chwili zadawać
Sasuke pytań. Wiedziała, że jeśli będzie chciał, to sam jej o
wszystkim powie. Z jego twarzy mogła wyczytać natomiast, że to nie
nastąpi tak prędko.
Dziewczynka,
słysząc głos matki, upuściła na ziemię ręcznik, odwracając
się w stronę, z której usłyszała tak dobrze znany sobie głos.
Kagero
zabrała Mayumi do osobnego pokoju, bez zadania mu jakiegokolwiek
pytania, pomimo iż wiedział, że wraz z ujrzeniem Sakury w jej
głowie pojawiło się ich mnóstwo i prawdopodobnie nadal się
mnożyły. On natomiast zasiadł na krześle, na którym przesiadywał
po kilka godzin dziennie, wpatrując się w śpiącą twarz
różowowłosej. Wyciągnął przed siebie dłonie, na których
znajdowała się spora ilość krwi Kaya. Po raz pierwszy większość
czasu spędził na wpatrywaniu się w swoje własne zakrwawione
dłonie zamiast w Haruno.
Niespodziewanie
ujrzał jak inne dłonie dotykają jego. Zaalarmowany Sasuke podniósł
swój wzrok do góry, dostrzegając, jak Sakura spogląda na niego
zmartwionym wzrokiem.
-
Co się stało? - spytała równie zmartwiona. Jej wzrok błądził
po jego ciele za śladami krwi. - To twoja krew? - Jej głos był
zaniepokojony. Czuł to.
-
Powiedz mi... - zaczął niepewnym głosem. – Nadal go kochasz?
Sakura
westchnęła ciężko, nie sądząc, że Sasuke kiedykolwiek zada jej
takie pytanie.
-
On nie żyje już jakieś pięć lat - powiedziała, chcąc zakończyć
ten temat jak najszybciej.
-
Odpowiedz - ponaglił ją, zaostrzając ton.
Sasuke
zauważył jak Sakura przymyka swoje powieki.
-
Tak, nadal jest moim sercu - odpowiedziała, nie otwierając ich.
-
Więc przestań, nie przywrócisz go do życia, a jedyne, co robisz,
to pogrążasz samą siebie. Jak dziecko, które nie może pogodzić
się ze stratą ulubionej zabawki. - Jego ton był ostry, zbyt ostry.
Emanujący chłód ogarniał kobiete obok, której oczy otworzyły
się gwałtownie.
Jej
reakcja była natychmiastowa. Czym prędzej zrzuciła z siebie kołdry
i próbowała wstać, aczkolwiek silne dłonie Sasuke nie umożliwiły
jej tego, przyciskając ją ponownie do łóżka.
-
A ty niby gdzie się wybierasz? - spytał poważnym tonem.
-
Puść mnie - warknęła Sakura. - Chcę stąd wyjść! Nie będę
oceniania przez ciebie! Nie przez ciebie! - Nie wiedziała, skąd
miała siły, by krzyczeć, jednak wychodziło jej to łatwiej niż
przypuszczała.
-
Nie tobie mnie oceniać! - krzyczała nadal, szarpiąc się przy tym.
Jedynym co udało jej się osiągnąć, to wrócić do pozycji
siedzącej.
-
Stwierdzam fakty! Nie pozwolę, byś skończyła jak Orochimaru czy
też Kabuto, rozumiesz? Twoje życie i tak od dawna wisi na włosku -
zaargumentował, równie krzycząc.
Sakura
zaczęła pięśmi uderzać w klatkę piersiową kruczowłosego,
chcąc, by przestał ją przytrzymywać. Szarpała się z nim, jednak
na marne, bo Sasuke nie zamierzał jej wypuścić. Gdy wszystkie
negatywne emocje osiągnęły apogeum, łzy swobodnie spływały po
zaczerwienionyh policzkach.
Mimowolnie
i jednocześnie świadomie przyciągnął ją do siebie, a ona nie
hamowała łez. Ciepło jego męskich ramion, stanowcze bicie
bezkompromisowego serca koiło ją i uspokajało.
No comments:
Post a Comment