Akt. 2 Więźniowie.

Rzęsisty deszcz nawiedził niespodziewanie okolice Wioski Ukrytej w Liściach. Dwie osoby odziane w ciemne płaszcze kierowały się główną drogą w stronę Konohy. Szli takim spokojnym tempem już od kilku dni, robiąc potrzebne przerwy jedynie na posiłek. Byli shinobi, nie czuli aż tak dużego znużenia podróżą; lata treningów i przyzwyczajenie robią swoje. W oddali dostrzegali wysoką bramę wioski, która wystawała pomiędzy drzewami. Już niedługo ich podróż dobiegnie końca, a rozpocznie się ich prawdziwe zadanie.
Kobieta naciągnęła, jeszcze bardziej kaptur na głowę, czując, jak wodne krople przedostają się na jej twarz. Nie lubiła deszczu, a mimo to urodziła się i wychowała w Ame-Gakure, w wiosce, którą nadal zamieszkuje.
- Jeśli zaraz nie znajdę się w suchszym miejscu, to szlak mnie trafi - powiedziała zirytowanym tonem, nie spoglądając w stronę swego kompana. Jej brązowe tęczówki były zwrócone na szeroką drogę, po której kroczyli.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek zaczniesz marudzić jak Karin. - Jego komentarz brzmiał więcej niż zadziornie i taki też był. Kobieta w szybkim tempie odwróciła głowę w jego stronę. Jej tęczówki wyglądały obojętnie, jakby nic w tej chwili jej nie obchodziło, mimo iż słowa jakie wydobyły się z kratni shinobi mocno zagrały na jej nerwach.
- Skoro tak bardzo chciałeś, żeby to ona poszła zamiast mnie, po prostu trzeba było powiedzieć. Udostępniłabym wam czasu sam na sam - odparła spokojnym tonem, przyśpieszając nieco swoje tempo. W odpowiedzi usłyszała jedynie rozjuszałe prychnięcie mężczyzny. Tym razem to ona zagrała mu na nerwach.
Z każdą nową minutą zbliżali się coraz bardziej do bramy. Ku ich zdziwieniu, dwa wysokie skrzydła były zamknięte. Żaden shinobi Liścia nie stał na straży przed bramą, jak i na wieży obok. Towarzysze wymienili się zdziwionymi spojrzeniami. Brama Konohy nigdy nie była zamykana. Nie od czasu zakończenia wielkich wojen shinobi pomiędzy największymi krajami tego kontynentu. Jednak nie zatrzymali się, kontynuowali swoją podróż aż do samego podnóża bramy, kilkanaście razy większej niż oni sami. Oboje mieli się na baczności. Nie wiedzieli, co się wydarzyło, ani co może ich od tej pory spotkać.
- Czyżby wydarzyło się coś, o czym nie wiemy? - spytała kobieta, ściągając z głowy zmoczony kaptur. Nie obchodził jej w tej chwili deszcz, który przybierał na swej gęstości, jak i sile uderzenia. Ta sytuacja przypominała jej wydarzenia sprzed kilkunastu lat, jakie miały miejsce w Wiosce Deszczu. Wyciągnęła dłoń przed siebie, dotykając opuszkami palców drewnianą powierzchnię, jaka rozprzestrzeniała się przed nimi. Jednak nie uzyskała odpowiedzi na zadane przed chwilą pytanie, które mężczyzna postanowił zignorować. Zamiast tego dłonią sięgnął za długi miecz, który był niemalże jego wielkości.
- Cofnij się - powiedział spokojnie i bez najmniejszego zastanowienia zamachnał się swoją bronią prosto na bramę, która blokowała im wejście do Liścia. Kunoichi widząc, jak ciężkie ostrze zmierza w jej stronę, zebrała chakrę w swych stopach, wybijając się do góry. Gołymi dłońmi złapała się gałęzi, po czym podciągnęła się do góry, siadając na mokrym konarze. Brązowymi tęczówkami zlustrowała poczynania mężczyzny. Jego miecz z impetem uderzył w sam środek bramy. Jednak ostrze, które było w stanie pociąć wszystko, zostało niespodziewanie odrzucone, nie zostawiając żadnego zadrapania na drewnianej powierzchni. Lekko zielonymi tęczówkami, wpatrywał się z niedowierzeniem w to, co się stało. Jasna poświata nagle zaczęła okalać całą bramę, jak i mur otaczający wioskę. Kobieta zeskoczyła w pośpiechu z gałęzi, stając tuż obok swego towarzysza. - Nie podoba mi się to - mruknął niezadowolony, wbijając miecz w ziemię. Kunoichi przytaknęła, po czym podniosła głowę do góry, uważnie analizując to, co przed chwilą się wydarzyło.
- Brama ma około pietnaście metrów wysokości. Przerzucisz mnie przez górę. - Bardziej stwierdziła  niż zapytała, ściągając z siebie płaszcz i rzucając go na mokrą ziemię.
- Nigdy nie byłaś w Wiosce Ognia, nie wiesz, co Cię czeka po drugiej stronie - wtrącił, chcąc ją uświadomomić o czyhającym niebezpieczeństwie.
- Dam sobie radę, poza tym zamierzam jedynie otworzyć bramę od środka - odpowiedziała podchodząc bliżej seledynowowłosego.
- To raczej potrzebne nie będzie. - Nieznany im głos dotarł do ich uszu. Oboje spojrzeli na sam czubek bramy, gdzie widniała sylwetka shinobi jednego z słynnych oddziałów ANBU Liścia. - Wejście do Konohy jest zamknięte i zapieczętowane. Nikt przez najbliższe kilka dni, nie ma prawa wejść do tej wioski. Nie ważne, czy jesteście nieszkodliwymi ludźmy czy też silnymi ninja! - rzucił chłodno w ich stronę, lustrując ich uważnie przez ceramiczną maskę.
- Chcemy jedynie audiencji u Hokage, musimy z nim o czyś porozmawiać, jesteśmy od… - zaczął, jednak owy shinobi przeszkodził mu, wtrącając się mu w zdanie.
- Dobrze wiem, od kogo przyszliście. Myślisz, że cię nie poznałem Hozuki Suigetsu? - zadrwił.
- A więc jesteś jednym z tamtych natrętów - mruknął niezadowolony poplecznik Sasuke.
- Jeśli chcesz nas tak nazywać, to proszę bardzo. Ale opuście ten teran jak najszybciej, hokage nie ma czasu z wami rozmawiać - odparł upartym tonem.
- Nie ma czasu, czy nie jest w stanie? - spytała kobieta, nie spuszczając wzroku z wrogiego sobie shinobi. - Czyżby Konoha miała problemy ze swoją władzą? - Tym razem to drwina wydobyła się z jej krtani.
- Kagero… - wtrącił Suigetsu, lecz w tym samym czasie członek ANBU zeskoczył z bramy, tuż przed nimi lądując prosto na dwóch dolnych kończynach.
- Pozwolę wam wejść do wioski jedynie na moich warunkach - powiedział poważnym tonem.
Siedziała w celi, w której osadzono ją kilka dni temu. Jej całe ciało było przeplatane cieńkimi nićmi, jednak tak, by mogła swobodnie poruszać się w tym małym pomieszczeniu. Nici uniemożliwiały swobodny przepływ jej chakry, z tyłu jej szyi została nałożona również pieczęć, która w razie zerwania nici miała uśpić kunoichi. Na brak rozrywki nie miała co narzekać, gdyż codziennie została odwiedzana przez towarzysza z dawnej drużyny, który prawił jej kazania. Lecz ona w zupełności go ignorowała. W całej sytuacji miała jednak ogromną przewagę, o której doskonale zdawała sobie sprawę. Słysząc, jak duże drzwi otwierają się niedaleko, wydając z siebie charakterystyczne skrzypnięcie, nie przejeła się. Wręcz przeciwnie, wyłożyła się na starym łóżku, zakładając ręce na kark.
Weszli zakuci w specjalne kajdany do pomieszczania, jakie znajdowało się w podziemiach, gdzie znajdowały się pilnie strzeżone cele. Na każdym kroku, mijali shinobi, którzy stali na straży tego miejsca. Jakby w środku znajdował się ktoś bardzo ważny. Jednak, gdy weszli do środka, ogarnęła ich przenikliwa ciemność, jedynie kilka promieni słonecznego światła wpadało przez dwa zakratowane naprzeciwko siebie okna. Lecz, ku ich zaskoczeniu, nikogo żadno z nich nie dostrzegało.
- Będziesz mieć towarzystwo przez kilka dni - powiedział ten sam członek ANBU, który ich tu przyprowadził, ale nie mówił do nich. Nagle do ich uszu doszło ciche skrzypnięcie sprężyn.
- To się okaże, Neji. - Kobiecy głos rozszedł się po całym pomieszczeniu. Hozuki odwrócił się nagle do shinobi.
- Wiedziałem, że skądś znam ten głos - wtrącił do mężczyzny.
- A mojego to już nie zapamiętałeś? - Ten sam kobiecy głos, ponownie wydobył się z jej krtani, lecz tym razem opiewał w czystą kpinę. Kagero stała z boku, nie interweniując w ich konwersację. Ponownie usłyszeli skrzypnięcie sprężyn, nieco wyraźniej niż wcześniej, później nastał dźwięk cichych kroków. Sylwetka różowowłosej kobiety, wyszła prosto w promienie słoneczne. Nici, które ją okałały, błyszczały w ich świetle. Posiadaczka zielonych włosów, spojrzała w stronę swojego towarzysza. Jego twarzy była biała, jak żadki odcień kartki papieru, jakby ujrzał ducha.
- Suigetsu, zmień wyraz twarzy, bo uznam, że osoba mająca tytuł w zakresie największego dupka roku, nie powiedziała ci o moim niespodziewanym zmartwychwstaniu. - Kolejna kpina wydobyła się z jej gardła, kącik ust uniósł się w tym samym momencie.
- Zmieniłaś się - odparł Suigetsu, marszcząc swe brwi.
- Czyli jednak nic nie powiedział, kto by pomyślał - powiedziała, po czym zaczęła cofać się na kozetkę, którą przed chwilą zajmowała.
- Będziecie mieć dużo czasu na rozmowę, a teraz wchodźcie do celi - wtrącił Hyuga, popychając oboje swych tymczasowych więźniów do ciaśniejszego pomieszczenia okalanego przez kraty z trzech stron. To był warunek, jaki postawił im spadkobierca Byakugan, podając powód jakoby muszą poczekać na decyzję Hokage, czy postanowi udzielić im audiencji, czy też nie. Gdy kraty za dwójką shinobi się zatrzasnęły, Hozuki odwrócił się raz jeszcze w stronę Neji’ego.
- Czemu ją zamknęliście? - spytał przyciszonym tonem. Tęczówki Hyugi lustrowały twarz zielonowłosego przez dziurki w masce.
- Akurat to nie powinno Cię interesować - odpowiedział o wiele chłodniejszym głosem niż wcześniejsze jego wypowiedzi.
Pięć osób, znajdowało się w jednym z pomieszczeń mieszczących się w budynku, w którym zawsze urzędowała osoba z tytułem Kage. Ich dyskusja była dość zażarta, jak na początek dnia. Trzy głosy przeciwko dwóm.
- Skoro ją oskarżyliście o zamordowanie Danzo, to teraz przedstawcie mi dowody ją obciążające! - Rozbrzamił głos starszego mężczyzny. Jego włosy wyraźnie zdradzały jego wiek; były siwe. W swej prawej ręce natomiast dzierżył laskę, nadgryzioną przez ząb czasu. Nie był to byle kto, lecz sam Lord Feudalny tego otóż kraju - Daimyo.
- Starzec ma rację, nie macie prawa przetrzymywać Sakury, nie mając żadnych dowodów! - wtrącił podniesionym głosem Uzumaki, który, gdyby tylko mógł, wróciłby do lochów, gdzie znajduje się jego przyjaciółka i wyciągnąłby ją stamtąd siłą.
- Czy nie mieliście przedstawić nam wszystkich dowodów wczorajszego dnia? - dopowiedział Hatake, który stał tuż obok nich, powstrzymując swego byłego ucznia przed wykonaniem pochopnego ruchu. Dwoje starszych ludzi wymieniło się spojrzeniem, po czym westchneli w tym samym momencie.
- Gdyby były jakieś dowody, to byśmy wam je przedstawili - odparła niechętnie Utatane. Trójka mężczyzn zdziwiła się, słysząc owe słowa. Nie spodziewali się takiej odpowiedzi, sądzili, że usłyszą przeróżne oszczerstwa w stronę Haruno, lecz tak się nie stało.
- Jednak jest jedyną osobą, która miała dostęp do Szóstego w każdym momencie. Wiadomo, że został otruty, ale nie wiemy, jaka trucizna była użyta, nigdzie niczego nie można znaleść, plus w jego ciele także nie ma już żadnego śladu po truciźnie. Sakura Haruno jest jedyną osobą, która byłaby zdolna do stworzenia tak perfekcyjnej śmiercionośnej trucizny - wtrącił ostro Homamura.
- Skoro tak, to nie możecie jej przetrzymywać, mieliście 36 godzin na znalezienie dowodów, lecz ich nie znaleźliście. Zaraz opuści areszt, a ja tego dopilnuję. Zważywszy na to, że to Hokage został zabity, jeśli w ciągu kolejnych dwóch tygodni znajdziecie jakiekolwiek dowody, to rozpatrzę je - powiedział już o wiele spokojniej Lord Feudalny, co najwyrażniej nie spodobało się dwójce członków rady starszej.

- Mam tylko nadzieję, iż znane sprawy z przeszłości nie mają wpływu na tą łaskę dla niej - wtrąciła gniewnym tonem starsza kobieta, jednakże trójka mężczyzn zignorowowała jej komentarz. Wywlekanie kilku spraw w tej chwili było więcej niż nietaktowne...

No comments:

Post a Comment

Szablon wykonała Anaya